pogłębianie ogólnego wykształcenia humanistycznego kosztem technicznego profesjonalizmu. Bezspornie koncepcja socjologii jako dyscypliny określa poglądy na to, jak powinni być kształceni socjologowie. Jakakolwiek byłaby jednak ta koncepcja, zawsze będzie można ją zastosować tylko do ograniczonej grupy studentów. Nie każdy, chwalić Boga, może się stać skończonym socjologiem. Ten, kto może — jeśli przyjmiemy powyższe argumenty — będzie musiał zapłacić cenę rozczarowania i znaleźć swą własną drogę w świecie, który żyje mitem. Powiedzieliśmy dość, aby pokazać, w jaki sposób naszym zdaniem jest to możliwe.
Sprawy mają się oczywiście inaczej w wypadku college'u na niższym poziomie. Tylko bardzo nieliczni spośród uczniów socjologa, który tam naucza (a robi to większość socjologów), podejmą w przyszłości w szkołach wyższych studia tego właśnie przedmiotu. Jest nawet prawdopodobne, że uczyni tak niewielu z tych, którzy obrali socjologię jako przedmiot kierunkowy, podejmując wkrótce zamiast kontynuowania studiów pracę w sferze socjalnej, w dziennikarstwie, w sferze zarządzania przedsiębiorstwem czy w niezliczonych innych zawodach, w których „przygotowanie socjologiczne" jest poczytywane za użyteczne. Socjolog, który naucza w jednym z wielu przeciętnych college'ów, który spogląda na grupy młodych mężczyzn i kobiet desperacko nacelowanych na mobilność społeczną, który widzi ich walkę o awans w warunkach systemu kredytowego i nieustanne spory o stopnie, który zdaje sobie sprawę z tego, że nie wzruszyłoby ich wcale, nawet gdyby czytał im w sali wykładowej książkę telefoniczną, jeśli tylko pod koniec semestru zostaną dodane do księgi rachunkowej trzy godziny kredytowe — otóż socjolog taki musi prędzej czy później zadać sobie pytanie, jakiż to zawód uprawia. Nawet socjolog wykładający w bardziej dystyngowanym środowisku, dostarczający rozrywki intelektualnej ludziom, których status jest rzeczą przesądzoną i dla których wykształcenie jest raczej przywilejem niż środkiem do osiągnięcia takiego statusu, może również stanąć przed pytaniem, co ta sytuacja ma wspólnego z socjologią, z jakąkolwiek jej dziedziną. Z pewnością w uniwersytetach stanowych i w college’ach lvy League znajdzie się zawsze kilku studentów, którzy rzeczywiście to wszystko obchodzi, rzeczywiście coś rozumieją, zawsze więc można uczyć, mając ich tylko na myśli. Na dłuższą metę jest to jednak zniechęcające, zwłaszcza jeśli ktoś ma pewne wątpliwości co do pedagogicznych pożytków płynących z tego, czego naucza. I to jest dokładnie to pytanie, które wrażliwy moralnie socjolog winien sobie zadać w sytuacji początkowego nauczania akademickiego.
11 — Zaproszenie do socjologii
mm
161
■