ROZMOWY Z DIABŁEM
Nic podobnego, są subtelne i zręczne, to palce mistrza. A glos? Nie chrypi ani trochę, nawet jeśli się nieco przeziębiłem, byłem w chłodnym miejscu, diabelnie chłodnym, ale już się wyleczyłem, głos jak dzwon, co? Do śpiewu, proszę państwa, głos musi być bez skazy, tu nie ma stopni czystości, albo się ma głos doskonały, albo nie ma go wcale, najmniejszy błąd, chocby niedostrzegalny, leciutki, maleńki fałsz psuje od razu wszystko, z głosem nie ma żartów, śpiew jest mową boską albo nie ma śpiewu.
Wybaczcie państwo, zaraz zaczynam. To prawda, czasem mój komentarz bywa przydługi, od czasu, kiedy nie mam żony, nie ma komu mnie pilnować. Nie mam, nie mam, no tak, opowiadałem przecież. Nie, nie opowiadałem? Ależ to znana historia, w gazetach pisali o tym bez końca. To węża sprawka, tak, węża. Wiecie, jak to bywa z wężem, żyliśmy w raju, dosłownie w raju, a tu wąż. Raj i wąż, stara historia. Wąż ją ugryzł i umarła biedaczka. Gdyby były surowice przeciw jadom, ale tak?
Orfeusz, rodem z Tracji, syn królewski, straciłżonę przez węża... Wąż soki z ziemi czerpie albo i spod ziemi, strach powiedzieć, czym się żywi, wiecie, że w Egipcie - ale, prawda, wyście nie byli w Egipcie - tam się boją węża. Bóg nieszczęścia używa go do posług, Tyfon się nazywa (bóg, nie wąż). Żeby nie ten Egipt, może bym uniknął nieszczęścia. No musiałem, musiałem przecież pokumac się trochę z wężem, jakże inaczej? One znają mowę tajemną, skrytości wszystkie ziemi i księżyca, znaki sekretne, wiadomości okropne, od których włos się jeży, węże wszystko wiedzą. Chciałem być nieśmiertelny, kto, jeśli nie wąż, nauczy mnie sztu-
ŚPIEWAKA 1 BŁAZNA,
RODEM Z TRACJ1, SYNA KRÓLEWSKIEGO
ki nieśmiertelności, sztuki młodości wiecznej, wąż nieśmiertelny, samo-odnowca, ustawicznie skórę zmieniający, pod ziemię się kryjący i spod ziemi w nowej skórze wypełzający, świeży, nowiutki, piękny i bez starości, jak księżycowy rogalik.
Języczku wężowy,
Mówco księżycowy,
Niestety, niestety,
Lubisz ty kobiety.
Taką piosenkę ułożyłem. Ładna, prawda? Może macie mi za złe znajomość z wężem, ale powiedzcie, powiedzcie szczerze, cłicecie być nieśmiertelni? Chcecie, co tu gadać, chcecie wszyscy, więc dlaczego mi wymyślacie, dlaczego mnie męczycie z tym wężem, co? Dobra znajomość i już. Przecież nie mogłem wiedzieć, że to bydlę ją ugryzie...
No tak, no dobrze, więc niech będzie, owszem, no tak było, nie ma się czego zapierać, było tak, zdradziła mnie z wężem... No więc, nie mogłem tego przewidzieć! ! Zacinał deszcz, drobny i zimny, w błocie grzęzłem, byłem zmoczony jak pies, kiedy mnie zdradziła z wężem. Poszła z nim do ziemi, pod ziemię, a więc do podziemi, zabrał ją uwodziciel, gad plugawy. A ja by^ łem jak pies zmoczony. No czego się śmiejecie, o co chodzi, żem grajek, błazen, że byłem zmoczony? Jestem synem królewskim, zTracji! Proszę o powagę.
Teraz już rozumiecie, że musiałem tam pójść, rozumiecie, nie? Sprawa była, powiem całą prawdę, nie sentymentalna, ale honorowa. Żem śpiewak, komediant, to nie myślcie, że już nie mam honoru, trudno,
27