dr.ą Dianę i zaczęłam tłumaczy ćy- że muszę natychmiast wyprowadzic psa. Stefek się obudził.
— Karol wyjdź z nią, tu się jacyś kręcą.
Myślałam, że z wdzięczności zawisnę na mężowskiej szyi.
Na co liczysz głupia? Czy chcesz, zęby cię zerżnął w windzie? Nawet się nie przysunął. Nie przypuszczałem, że kobieta może to tak odczuwać. Seks dla mnie był zawsze konsekwencją jakiejś sytuacji, wstępnych czułości, sprzyjających okoliczności. Nie wiem, czy w ogóle miał jakieś znaczenie. Ze Stefanem było całkiem milutko. Był sprawny, delikatny, nie zasypiał pierwszy. Tych parę „pornosków", które przeżyłam W delegacjach wcale mnie nie zachęcało do zdrady. I zawsze było raczej tak, że to mnie chciano, a ja godziłam się na to albo nie.
Maszerowaliśmy wokół osiedlowego placyku. Było chłodno, jak to późną jesienią. W domu czekała na Karola jakaś żona. W ciąży. Powiedział to mimochodem. Poza tym nie rozmawialiśmy.
Nagle jakimś takim gwałtownym ruchem wciągnął mnie do ciemnej klatki Postawił pod ścianą jak szmacianą lalkę .i rozpiął błyskawiczny zamek kurtki, Podciągnął bluzkę. Niestety ja nosiłam stanik Też go podciągnął. Zaczął gryźć koniuszki sutek. Myślałam, że za-wyję z bólu, ale zaraz potem, to przestał być ból. Ukłułam się w palec klamrą od jego paska. Udało się. Był duży, ciepły, pulsujący. Karol zsunął mi majtki razem z rajstopami do kolan, podniósł spódnicę i wszedł na mnie ostro, gwałtownie, z narastającą siłą. Musiałam jęknąć, bo jedną ręką zakrył mi usta. Drugą gniótł moje piersi. Skończyliśmy akurat, gdy na górze ktoś zapalił światło i usłyszeliśmy kroki. Czułam spermę na brzuchu i udach. Wtedy nawet nie pomyślałam o tym, czy to bezpieczny dzień. Karol nasunął na mnie rajstopy, obciągnął spódnicę, zapiął kurtkę i wyprowadził. Po drugiej stronie Diana drapała pazurami w drzwi, bezskutecznie pró-
bując się do nas dostać Za nami jakaś rodzinka wracała
z imienin. O nic nas chyba nie podejrzewali.
W windzie przyjrzałam się Karolowi. WygLądał zwyczajnie, trochę nijako. Tytko jakiś cień zadowolenia w
oczach. Położył mi rękę na piersiach. Nawet przez
kurtkę czułam jej ciepło. Tego wieczora nawet się me pocałowaliśmy. Następnego zresztą też nie.
A dres Karola przepisałam z kalendarzyka męża.
4 Nie wiedziałam, po co tam idę. Stałam w przeciw-> ległej bramie, zastanawiając się nad własną głupotą. Miałam już odejść, gdy go zobaczyłam. Podbiegłam, nim zdążyłam pomyśleć. Tym razem nie kochaliśmy się na klatce. Miał samochód. Wcale nic malucha. Całkiem wygodne BMW z miękkimi siedzeniami. Oparł moje nogi o przednie siedzenia, przytrzymując rękami, żebym trzymała je maksymalnie szeroko. Czułam, że mnie rozrywa, kłębi się we mnie. pęcznieje. Wyłam, ale tym razem nie zasłaniał mi ust. Wieczorem, o tej porze roku nikt się nie szwenda po Kampinosie.
— Wcale nie zmarzłaś — stwierdził.
Tak było rzeczywiście. Włączył ogrzewanie, ale przecież rozebrał mnie do naga. Sam tylko zsunął spodnie. Czułam niedosyt. Chciałam nagości, jego nagości. I normalnego łóżka, szeleszczącej pościeli, przyćmionego światła. Nie powiedziałam mu tego. Z rozmową szło nam fatalnie. Podwożąc mnie do domu, zapytał, o której wychodzę z pracy.
Tak się zaczęło. Dotychczas o 16-toj byłam już wolna. Szykowałam obiad, sprzątałam, rozmawiałam z Kasią. Była już w siódmej klasie. Przed 18-tą przychodził Stefan. Jedliśmy razem. Teraz kilka razy ledwo zdążyłam przed nim. Kilka razy nie zdążyłam. Trudno uwierzyć, że nauczycielka pracuje kilkanaście godzin na dobę. W mojej szkole, jak grzyby po deszczu, zaczęły się mnożyć rady pedagogiczne. Stefan połykał to gładko. Przełknął nawet to, że zażądałam dolarów na kupno spirali. Dotąd radziliśmy sobie z kalendarzykiem i prezerwatywą, zwaną przez Stefka pieszczotliwie „gumcią”.