rych polecał adresatom .'suto swych pelnomacmtów-me-diatorów ,ra.
Nie ulega chyba wątpliwości, że wyrażona przez Zygmunta na gorąco ocena rezultatów zjazdu wiedeńskiego była zbyt optymistyczna. Można sądzić, że w takich sprawach, jak miraże krucjatowe, uległ chwilowo sugestywnej umiejętności rozwijania dalekosiężnych projektów politycznych Maksymiliana, a także ogólnej atmosferze pojednania, przyjaźni 1 rycerskiej uprzejmości silnie akcentowanej przez gospodarza zjazdu. Trzeba jednak stwierdzić, że nie tracił zarazem z oka realnych celów. Wystawiając 4 sierpnia pełnomocnictwo dla Drzewickiego i Leszczyńskiego 160 kierował się zapewne w większym stopniu chęcią zabezpieczenia interesów Polski niż troską o krucjatę. Jak wiemy, mieli oni oczekiwać przede wszystkim przybycia pełnomocników krzyżackich i moskiewskich w celu zawarcia z nimi ugody korzystając z pośrednictwa "Maksymiliana. Niewątpliwie zadaniem ich było również dopilnowanie zobowiązań cesarza wobec Polski. Okazało się niebawem, że wbrew optymistycznym przewidywaniom Zygmunta powstała taka potrzeba. Już wkrótce po wyjeździć swoim z Wiednia musiał się bowiem zwracać do kardynała Langa z przypomnieniem obietnic poczynionych przez cesarza w kwestii miast pomorskich i ze skargą, że nadal są niepokojone przez Trybunał Rzeszy ,8°. Do Leszczyńskiego i Drzewickiego pisał zaś, by interweniowali u cesarza w sprawie we-