opus magnum nie wahał się obstawać, że już od neolitu trasy handlowe były globalne w swych celach, czego dowodem mogą być polinezyjskie przedmioty w Afryce czy azjatyckie skorupy w Nowym Swiecie. Oto, jak wygląda argumentacja tego wybitnego antropologa: „Ponieważ europejscy handlarze jedynie przewozili niewolników z wybrzeży Afryki do miejsca ich przeznaczenia w obu Amerykach, zaopatrzenie w towar pozostawało całkowicie w rękach Afrykańczyków. Na tych »afrykańskich fun-damentach« zbudowano, by użyć słów brytyjskiego merkantylisty Mala-chu’ego Postlethwayta, »wspaniałą superstrukturę amerykańskiego handlu i marynarki«. Od Senegalu i Gambii w Afryce Zachodniej po Angolę populację za populacją wciągano w ten handel przenikający w głąb lądu i wywierający wpływ na życie ludzi, którzy nigdy nawet nie widzieli europejskiego handlarza z wybrzeża. Każdy opis Kru, Fanti, Aszanti, Idżo, Ibo, Kongo, Luba, Lunda czy Gola, traktujący którąkolwiek z tych grup jako samowystarczalne »plemię«, stanowi błędne odczytanie afrykańskiej przeszłości i teraźniejszości” [Wolf, 1997 (1982): 4]. A zatem, opisywane przez antropologów jako „nieskażone”, ludy tzw. prymitywne były w rzeczywistości, i to od stuleci, głęboko wplątane w rozwijający się światowy system handlu, kolonizacji i władzy imperialnej. Dotyczy to także — od momentu odkryć geograficznych — instytucji Kościoła, ale czy ma jakikolwiek sens nazywanie jej „organizacją globalną”? Historycy zdają się podzielać pogląd Wolfa, jako że oni także przesuwają początki globalizacji do czasów imperializmu rzymskiego i uniwersalizmu epoki karolińskiej.
Trzecie stanowisko utożsamia globalizację z rynkiem światowym jako ostatecznym horyzontem kapitalizmu i wskazuje, jakby dopowiadając myśl Marksa i Engelsa, że dzisiejsze światowe sieci ekonomiczne różnią się od swych poprzedniczek jedynie stopniem nasilenia i nasycenia, a nie rodzajem. W tej optyce globalizację można uważać za finalny etap historycznej transformacji, której początek wyznaczają czasy nowożytnej gospodarki kapitalistycznej okresu kolonializmu. Ówczesna dominacja społeczno-gospodarcza Zachodu nad resztą świata (jak powiadają Anglo-sasi — West and the Rest) przyjmuje obecnie postać dominacji światowych, ponadnarodowych finansów, technologii i elektronicznie przekazywanej kultury popularnej, dominacji, której jednym ze składników jest propagowanie liberalnej ideologii przez rozwinięte państwa demokratyczne. Podobny pogląd jest z pewnością bliski zwolennikom różnorodnych ruchów antyglobalistycznych, dla których globalizacja to nieludzka forma ekonomii późnego kapitalizmu, coraz bardziej anonimowa, bezwzględna i konsekwentna w dążeniu do zysku za wszelką cenę. „Rynek — tak, tyrania rynku — nie”, zdają się mówić przeciwnicy neoliberalizmu, jedno-
96