ti Mit i znak
żeńskiej, słowem to, co nazywamy ideologią. Oczywiście, posługiwanie się zdjęciami w czasie wyborów zakłada pewne wspólnictwo: fotografia jest zwierciadłem, pozwala nam odczytać to, co znane już, bliskie, ojczyste, proponuje wyborcy jego własną podobiznę, ale oczyszczoną i uwzniośloną, podniesioną do godności typu. Właśnie owo podniesienie nie jest niczym innym, jak definicją fotogeniczności: wyborca czuje się zarazem wyrażony i uwznioślony, zaprasza się go, aby wybrał sam siebie, aby niejako samego siebie przekazał i wcielił w kandydata, którego obdarzy mandatem; aby przekazał, oddelegował swą „rasę”.
Rodzaje owego przekazu nie są wcale różnorodne. Jest najpierw portret szanowności, solidności, uczciwości, bądź krwistej i tłustej (listy „narodowe”), bądź mdłej i dystyngowanej (listy M. R. P.). Innym znów typem jest intelektualista (chciałbym mocno podkreślić, że mowa o typach „znaczonych”, nie o typach naturalnych); intelektualizm bywa pechowy, tchórzliwy albo „napastliwy”, gwałtowny jak u kandydatów komunistycznych. W obu wypadkach ikonografia pragnie wyrazić rzadkie połączenie myśli i woli, refleksji i działania; lekko zmrużone powieki przepuszczają przenikliwe spojrzenie, które, czerpiąc zda się siłę z pięknego wewnętrznego marzenia, nie przestaje się mierzyć z rzeczywistymi trudnościami, jakby wzorowy kandydat umiał tu wspaniale połączyć społeczny idealizm z mieszczańskim empiryzmem. Ostatnim typem jest po prostu „przystojniak”; publiczności zaleca go zdrowie i męskość. Pewni kandydaci grają zresztą doskonale obu kartami naraz: po jednej stronie afisza prezentują siebie w roli bohatera (w mundurze), nieledwie amanta filmowego; po drugiej widać dojrzałego mężczyznę, dziarskiego obywatela, popychającego przed sobą rodzinkę. Albowiem wygląd i postawa pomagają sobie często arcyjasnymi rekwizytami: kandydat jest młodym spadochroniarzem z zakasanymi rękawami, oficerem
oblepionym orderami albo otaczają go dzieci (wystrojone i ulizane jak wszystkie dzieci na zdjęciach we Francji). Fotografia szantażuje tu po prostu widza wartościami moralnymi: ojczyzną, armią, rodziną, honorem, odwagą.
Konwencja fotograficzna jest zresztą sama nasycona znakami. Zdjęcie z przodu podkreśla realizm, praktycz-ność kandydata, zwłaszcza, jeśli zaopatrzony jest w okulary bystrego obserwatora. Wszystko w nim wyraża przenikliwość, powagę, szczerość: przyszły deputowany ocenia wroga, przeszkodę, „problem”. Zdjęcie z trzech czwartych, znacznie częstsze, podsuwa myśl o tyranii ideału: spojrzenie gubi się wzniosie w przyszłości, nie tyle mierzy z przeszkodą, ile ogarnia świat, świadcząc o chęci zasiania nowego - jakiego, tego się skromnie nie określa. Prawie wszystkie zdjęcia z trzech czwartych chwytają twarz kandydata wzniesioną ku górze, ku nadnaturalnemu światłu, które wchłania, pociąga przyszłego posła ku strefom prawdziwej ludzkości; osiąga on tak Olimp podniosłych uczuć, gdzie wszystkie polityczne sprzeczności zostaną pogodzone: pokój i wojna w Algierze, postęp społeczny i zyski przedsiębiorców, pomoc dla szkół katolickich i subwencje dla producentów alkoholu, prawica i lewica (wiadomo, że to przeciwstawienie jest zawsze „nieaktualne”!), wszystko to współistnieje spokojnie w tym myślącym spojrzeniu, szlachetnie wpatrzonym w tajemne interesy Ładu i Porządku.
W MUSIC-HALLU
Czas teatru - jakiegokolwiek teatru - jest zawsze związany. Czas music-hallu przeciwnie: jest to czas ex definitione przerywany, czas natychmiastowy. Taki jest właśnie sens variete, rozmaitości: niechaj czas sceniczny będzie czasem właściwym, realnym, gwiezd-