itzschego runiuzm osiąga pełnię samoświadomości. xy zaś i manipulowanie „materiałem ludzkim"! iętc zostają sensem „wielkiej polityki” (rozdział 14). yą Hitlera natomiast mroczne szaleństwo tego stuło się czymś śmiertelnie poważnym (rozdział 15). isuwa ostatnie zahamowania epoki nowoczesnej. :ażdcmu już dostępna jest wiedza o niezgłębionej istości ludzkiej. Kiedy przestano wierzyć w Boga, ano uwierzyć w człowieka. I oto odkrywamy ze licm. żc wiara w człowieka jest łatwiejsza wszędzie zic okrężną drogą wiedzie ona przez wiarę w Boga. ił przedostatni bierze za temat Hioba (rozdział 16), jego przykładzie rozważać pewien rodzaj pobożno-ra daje do myślenia. Nie ma ona podstaw, stanowi ikładny odpowiednik bezdenności świata. Pokazuje r. jak właściwie rzecz się ma z zaufaniem do świata ał 17). Czy potrzebuje ono solidnych racji, czy też •aczej podobne jest do obietnicy, co do której nie dokładnie, czy ją otrzymujemy, czy też sami dajemy?
ROZDZIAŁ PIERWSZY
I Początek i katastrofa. Piekło bogów u Hezjoda. Biblijny grzech I pierworodny a narodziny wolności. Genealogia negacji. Kain i Abel.
I Kariera diabla. Wygnanie z Raju i ucieczka w cywilizację. Noe. Również Bóg uczy się. jak żyć ze ziem.
Gdy w niebezpiecznej i niejasnej sytuacji szukamy jakiejś I nici Ariadny, która wyprowadziłaby nas z labiryntu, zwra-Icamy się ku początkom.
Z początków wywodzić się można w dwojakim sensie.
| Albo im umykamy, albo tylko od nich idziemy, wobec cze-
Igo nie możemy od nich uciec. Nie potrafimy im umknąć, toteż zwracamy się ku nim, aby się dowiedzieć, jak też z nami samymi rzeczy się mają. Początki są więc albo początkiem, któryśmy pozostawili za sobą, albo czymś, co bezustannie na powrót się zaczyna.
Historie o początkach są mitami, w nowszych zaś epokach stają się objaśnieniami teoretycznymi o nader suges-jtywnym walorze poznawczym.
W starożytnym Egipcie żywy był mit boga atmosfery Szu. Uchodził on za personifikację państwa, jego zadaniem by-I ło bowiem podtrzymywanie nieba, tak by nie runęło na zie-I mię. Z myślą o ludziach podpiera on sklepienie niebios I własnym ciałem, w ten sposób podtrzymując jednocześnie I łączność między niebem i ziemią. Ład światowy trwa zatem Iw delikatnej równowadze. Jest on hamowaną katastrofą.