jemnicę produkcji i milordziankę będzie pan wyrabiał sobie za Oceanem.
— To fantastyczna myśl! — wykrzyknął Buła. —
A więc zdradzi mi pan tajemnicę produkcji?
— Tak, ale nie za darmo. Każda zdrada tajemnicy kosztuje. Ugodzimy się co do ceny i odpowiedni procent z dochodów będzie mi pan przysyłał.
— Zgoda! Co za kolosalne oszczędności. Odpada cło i koszty transportu.
— Trzeba tylko umowę sporządzić w sądzie lub u rejenta.
— Biorę to na siebie — Buła zatarł ręce. — Moi urzędnicy każdą sprawę potrafią załatwić. Inaczej by u mnie nie pracowali.
Milordziak był równie zadowolony. Nęciła go perspektywa godziwego zarobku. Zaczął marzyć, jak to zaraz sprawi sobie nowy wóz, dokupi parę koni i trochę gruntu. Chciał zapytać, czy w Ameryce znają proso, ale ugryzł się w język. Pytanie mogło być przedwczesne. Napełnił więc skorupę i wręczył Bule,
— Aby nam się poszczęściło.
Zwarli się w braterskim pocałunku. ' i
— John, ale możesz na mnie mówić Janek, ;
I
I znów skorupka poszła w ruch. |
— Patrz, patrz — powiedziała przerażona, wskaż u- : jąc Pyrolaka ciągnącego Magdę za włosy po ziemi.
„Sołtys sobie dorabia’' — pomyślał Józwa.
— Nie bój się, ją nie boli — pogładził dziewczynę po ręce.
— Jak to, nie boli?
i
r
— No tak, bo ta kobieta ma na głowie specjalną opaskę. I on ciągnie za tę opaskę.
— Po no tak robi? — nie mogła się nadziwić Mary.
Józwa chwilę się zastanawiał.
— Widzisz, taki jest u nas zwyczaj. Kobiety bardzo to lubią. Boisz się? — zapytał widząc, że dziewczyna drży.
— Nie, ciebie się nie boję — odpowiedziała ufnie i jeszcze bardziej przytuliła się do niego.
Józwa objął ją mocno ramieniem. Tak ich zobaczył
dziadek, który się właśnie obudził.
— Ho, ho, Józwa wie co w trawie piszczy — stwierdził z uznaniem i pięknie młodym zaklekotał.
Chłopak z wdzięcznością spojrzał w górę. Dziadek na powitanie pomachał mu skrzydłem i konspiracyjnie pstryknął się w szyję na znak, że męczy go pragnienie, Józwa kiwnął głową. Postanowił zaopatrzyć bociana, jak tylko wyjdą goście.
Z chaty wytoczyli się Milordziak z Bułą.
— Muszę odprowadzić ojca — powiedziała dziewczyna.
— Przyjdziesz jeszcze?
— Oczywiście — odrzekła i posłała mu ręką pocałunek.
i
i
ROZDZIAŁ, DWUNASTY
No i pojechał Kulfoniak do Warszawy. Już od dawna naradzał się z żoną, rozważali wszystko szczegółowo. Handel ziemią rozwijał się pomyślnie, spory grosz wpadł im za skóry sprzedane Bule do prehistorycznego
i
i
d
i
i
i
101