10
do Hammarfestu; depesza zawierała następujące słowa: „13 lipca, godzina 12 7, w południe, 82°, 2 szerokości geograficznej północnej, 15°,5 długości geograficznej wschodniej. Wzlot dobry ku północy. Wszystko w porządku. Ta depesza jest trzecią, wysłaną przez gołębia. Andree.”
Andree wysłał więc 3 gołębie w niespełna trzech dniach i balon przebiegł w tym czasie przestrzeń zaledwie 300 kilometrów, co da się wytłómaczyć spokojem powietrza w drugim dniu podróży.
Od tej pory nie doszła nas żadna wiarogodna wiadomość. Mówiono dużo o telegramie, nadesłanym z Krasnojarska na Syberyi, gdzie widziano w dniu 14 września w okolicy Jenisejska przez parę minut balon i przypuszczano, że należał do Andreego. Ale były to tylko domysły. Przypuszczając, że balon pozostawał w powietrzu przeszło sześćdziesiąt dni, co byłoby jeszcze możliwem, musiał jednak przebiedz do tej miejscowości 1000 kilometrów ziem zamieszkałych, przez które przeszedłby niespostrzeżony—-co jest mało prawdopodobnem; zresztą Andree nie przebiegałby tak dużej przestrzeni balonem w kraju, gdzie środki komunikacyi są względnie łatwe i gdzie znalazłby zupełne bezpieczeństwo, spuszczając się na ziemię.
Znając temperament ludzi, którzy wyruszyli w drogę, z sercem wezbranem żądzą uchylenia zasłony, zakuwającej tajemnicze te okolice, gdy się czytało opis cudownej wyprawy Nansena i jego towarzyszów, czyi należało rozpaczać?
Wszakże Andreemu niejednokrotnie już losy sprzyjały, niejednokrotnie w swoim zawodzie aero-nauty uniknął niemal pewnej śmierci, ufajmy więc, że go szczęśliwa gwiazda nie opuści i że „los sprzyjający śmiałkom powróci nam jeszcze tych trzech uczonych, mających wszelkie prawo do naszego szacunku i podziwu.
Początki wyprawy były bardzo ciężkie; przeszkody wszelkiego rodzaju, niepogoda, a szczególniej wiatr w przeciwnym kierunku, zmuszały odważnych podróżnych do dwukrotnego powrotu, zanim mogli nareszcie opuścić ziemię i płynąć w przestrzeni ku temu niedostępnemu biegunowi, którego odkrycie kosztowało naukę już tak wiele sławnych ofiar.
Pierwsza wyprawa, zorganizowana w czerwcu 1896 r., udała się na Szpicberg i umieściła tam balon ze w'szelkiemi przyborami, potrzebnemi do napełniania gazem; lecz po długiem wyczekiwaniu wiatru południowego, który się nie zjawił, i z powodu spóźnionej pory, zmuszona była wrócić do Europy.
Przed rozpoczęciem opowiadania o drugiej wyprawie i o naszej podróży przez ocean Lodowaty, wydaje mi się użytecznem streścić historyę wyprawy szwedzkiej, do której miałem zaszczyt należeć, i udzielić paru szczegółów o budowie statku powietrznego, jak również o robotach, dokonanych w roku zeS£lym na wyspie Duńczyków.
W doprowadzeniu do skutku przedsięwzięcia w tak krótkim czasie, wśród niezliczonych trudności, w tej niegościnnej okolicy, mieliśmy tyle przeszkód do zwalczenia, że było materyalnem niepodobieństwem ukończyć przygotowaną pracę w przeciągu dwumiesięcznego sezonu, o czem czytelnik najlepiej sam się przekona. jr j