112
gąc dać sobie rady kijami i drągami, skręcają bydłu ogony, wyłamują kości kręgowe, specjalnemi kleszczami ściskają jądra, lub kłują bez litości tykami, Zaopatrzonemi w ostrza. Już tu widać, że rytuał nie może być ściśle zachowany, gdyż zwierzęta mają obrażenia cielesne.
„Bydło zaczynają napędzać o g. 9-ej rano, a rzeź jego przez „szojchetów" zaczyna się o g. 1-ej po południu.
„Bydło spędzone do szopy wiążą, powalają na kamienną posadzkę, na której leży nieraz kilka godzin, nim „szojchety" zabiorą się do rżnięcia. Często się zdarza, że bydło, padając, łamie sobie żebra. Prawie wszystkie sztuki, leżąc godzinami, niepokoją się, rzucają, chcą się podźwignąć lub oswobodzić z postronków, otłukują sobie boki o śliskie i wilgotne płyty kamienne, wskutek ciasnoty zwierzęta uderzają się wzajemnie kopytami po grzbietach i głowach, zaś bydło czerkaskie lub ukraińskie o długich rogach najczęściej odbija je sobie u samej czaszki.
„Gdy bydło jest już „przygotowane" i po mękach, trwających kilka godzin, jest już właściwie wedle rytuału żydowskiego wadliwe, nim nastąpi moment cięcia nożem, dzieje się jeszcze jedno okrucieństwo. Do leżącego bydlęcia podchodzi robotnik i rzezak (szojchet), ten ostatni z długim, prawie półtora łokcia mającym nożem. Robotnik chwyta za rogi łeb leżącego bydlęcia i wykręca tak, aby był w położeniu prostopadłym do poziomu, pyskiem do góry a rogami w dół, rzezak zaś odmawia modlitwę, przeciąga palcem po ostrzu noża, czy niema jakiej szczerby, a potym ciągnie nim po gardzieli tak długo, póki nie przetnie arterji po lewej stronie szyi. Robi to powoli, z pewnym namaszczeniem, z tajemniczością. Krew wybucha silnym strumieniem, a gdy płynąć przestanie, rzezak uważa misterjum za skończone i udaje się do sąsiedniego bydlęcia. Na zakręcanie łba rachować trzeba 2 — 3 sekund, na modlitwę i sprawdzanie ostrza noża 5 — 10 sekund, na cięcie 3 — 5 sekund.
„Po zarżnięciu następuje patroszenie i wtedy zjawiają się „kahany" t. j. rzeczoznawcy rytualnych wymagań, przeglądają wnętrzności i decydują o tym, czy sztuka jest koszer, czy też terefa.
„Rozpatrując proces takiego bicia bydła, śmiało twierdzić można, że ze stanowiska rytuału każda sztuka powinna być uznana za terefa. Bydło jest „chore", gdyż było bite, kłóte, kaleczone, otrzymało liczne obrażenia ciała, podczas długiego leżenia powstały nawet pewne opuchliny, a niejednej sztuce kark skręcono. Więc aczkolwiek „kahan" decyduje, że sztuka jest zdrowa, zdatna, koszer, tak nie jest. Wiedzą o tym doskonale „kahani" i cały żydowski kahał, ale milczą, bo nie o to im chodzi. Zależy im na utrzymaniu prawa ściągania haraczu, bardziej obciążającego chrześcijan, niż żydów; rytuał jest tylko pokrywką, zaś za pomocą tego haraczu, tolerowanego przez władze, żydzi?utrzymują swe instytucje. Przytym łatwiej im dzięki temu panować nad całą dziedziną handlu bydłem i mięsem.
„Ten sposób męczeński rzezi bydła, budzący najwyższy wstręt, powinien być dawno zniesiony. Towarzystwa opieki nad zwierzętami powinny w tej sprawie zabrać głos. Jako członek Towarzystwa miejscowego wystąpiłem przed dziesięciu laty czynnie. Powstała nawet z ramienia Towarzystwa komisja, mająca obmyśleć sposób rzezi bardziej humanitarny. Ale w komisji znaleźli się ludzie od żydów zależni i skończyło się na niczym. Przed trzema laty poruszyłem sprawę na nowo, zajął się nią miejscowy policmajster, również członek Towarzystwa. Ale znowu rzecz poszła w odwlokę a policmajster otrzymał translokację".
Wedle Talmudu goj kala jak zaw (plugawiec, nieczysty, człowiek cierpiący na rzerzączkę—p. Pereferkowicz, Tałmud,
8