632
albo nieuki albo oszukańcy. Strabo także piszący około 20 roku po Chrystusie nie tai swej niewiadomości co do krajów północnych. Lubo zatem niebraknie dość licznych zapisek, przecież im wszystkim niedokładność zarzucić można, bo pomięszane z baśniami i kreślone na chybił trafił bez głębszego wnikania w istotę rzeczy, bez oznaczenia granic i siedlisk narodów, bez znajomości postaci ziem opisywanych, pomnażają tylko odmęt zamiast go rozjaśniać. Odmęt ten wzmaga się coraz bardziej, im bliżej jesteśmy czasów rzymskich, świato-władnej Romy, odtąd bowiem nazwy choćby chwilowo panujących szczepów albo ludów stają się nazwami całej północy i z pisarzów bliskich epoki cesarstwa rzymskiego nierównie mniej dowiadujemy się niżzHerodota. W dobie po-Chrystusowej, gdy Rzymianie w ciągiem rozszerzaniu granic swoich coraz więcej ku tej nieznanej północy docierali, gdy August nakazał wyprawę morską na morze Bałtyckie, na której Protagoras się znajdował i brzegi bałtyckie zapewne opisał, gdy za tegoż cesarza uskuteczniano pomiar państwa, w skutek którego, wedle bajecznego podania zachowanego przez Łukasza Dawida, a wyjętego z rękopismu niby Chrystyjana biskupa pruskiego w pierwszej połowie XIII wieku, lub z kroniki Jarosława kanonika płockiego w ruskim języku pisanej i Chrystyjanowi udzielonej, pomiar ten aż do Bałtyku miał się rozciągać, (czemu, jak powiada H. Szmitt, po prostu zaprzeczyć musimy, nie pojmując jak można pomiar w cudzym kraju uskuteczniać i to jeszcze u narodów nieoświcconych i podejrzliwych, którym zaraz się zdaje, że podobnym pomiarem przeszliby pod jarzmo obce), gdy zbytek rzymski w czasie widowisk gla-dyatorskich za Nerona powiódł rycerza rzymskiego lądem aż do kraju bursztynowego, aby ten cenny przedmiot zakupić na miejscu, gdy zresztą wyprawy wojenne przeciw Germanom, Sarmatom i Dakom wiodły legije rzymskie aż do podnóża Karpat i do Dniestru prawie, a z drugiej strony kupcy i posłowie rzymscy niewątpliwie głębiej jeszcze w kraje północne zapuszczali się, wypadałoby wnosić, że dokładniejsze otrzymamy wiadomości. Bynajmniej! namnożyło się wprawdzie imion narodów, lecz obok rzeczywistych poumieszczano urojone lub dawno już z widowni dziejów znikłe lody. O postaci ziemi i krajów, o górach i rzekach północy wyobrażeń czystych nie nabyto. Jeżeli wiedziano o wielu innych narodach na północy, nie umiano wykazać dokładnie granic siedlisk, ani odróżnić ich szczepowości. W pismach Plinijusza, Tacyta i Ptolemeusza jest bardzo wiele o słowiańskich stronach, lecz wszystko tak niejasno powiedziane, że byle tylko trochę znaczenie ich słów w tę lub ową stronę naciągnąć, wszystkiego niemi dowodzić można. Ze zaś Rzymianie mieli wiadomości pośrednie przez Niemców i bezpośrednie o tych stronach, które uczeni, jak Marin tyryjski i poprawiacz, a razem przepisywaez jego Ptolemeusz, z podaniami wieków dawniejszych zleli i pomieszali, że nazwy narodów i obyczaje ich za pośrednictwem czyto bliższych barbarzyńców czy kupców, do wiedzy piszącego dochodziły, nie bodąc na miejscu sprawdzane; przekręcano je zatem w zapisywaniu, mięszano szczepy i narody w sposób dziwaczny, bez najmniejszego względu na prawdziwe cechy narodowe, których wcale nie znano. Co z następnych czasów aż do upadku państwa zaehodnio-rzyinskiego z końcem V wieku ery chrześcijańskiej we względzie geograficznym i historycznym zostało, nie wiele może rozjaśnić owocześne i pierwotne siedliska i dzieje Słowiańskiego szczepu, chociaż najmniejszej nie ulega wątpliwości, że wtedy już ogromną przestrzeń ziemi zaludniał. W szóstym dopiero wieku żyjący Jordaues czyli Jornandes, rodem Alan, biskup gocki w Rawennie i Pro-