ski, sygnalista mat Lipiński, sternik mat Mizerski, elektryk mat Gawlik, artylerzysta mat Birnbaeh, kucharz mat Urbaniak. Radiotelegrafista mat Lach. Byli także: sygnalista st, mar. Adamski, miner st. mar. Kubacki, administracyjny st. mar. Krasucki, dalmierzysta st. mar. Sikora, artylerzysta st. mar. Chajchel, motorzysta st. mar. Urbańczyk, sygnalista st. mar. Szczepanowski. Marynarze motorzyści: Kozieł, Wojtowicz, Guba, Szczepański. Elektrykarze: Kucewicz, Jelnicki. Artylerzyści: Bieńkowski, Misikowski. Minerzy: Trębacz, Sziller, Rogus, Szupryczyński. Radiotelegrafista Grokeń i messowy mar. Kaczmarczyk.
W tym towarzystwie zastała mnie wojna. Byliśmy pełni nadziei i radości, że nadeszła godzina porachunku. Wierzyliśmy w zwycięstwo, ale przyszłość niestety pokazała co innego. Ale nie uprzedzajmy wypadków. Zaczynam od mata Sosnowskiego. Zaraz rano zameldował się po tym nalocie hydroplanów niemieckich do dowódcy okrętu z prośbą o pozwolenie na ślub. Bo wiadomo, matom zawodowym nie wolno się było żenić, ale w wyjątkowych wypadkach dowódca mógł zezwolić. I w tym wypadku dowódca nie odmówił. Sosnowski ubrany elegancko opuszcza okręt, żeni się. Siedem lat czekał na tę chwilę. Ohiad wydają normalnie, w tym czasie podjeżdżamy do krypy z ropą i bunkrujemy; mamy rozkaz po obiedzie wyjechać z portu.
Jest godz. 13.45. Po odbiciu od krypy wychodzimy z portu. Nie dojechaliśmy jeszcze do pławy GD1 2, kiedy od strony Pucka nadleciały bombowce niemieckie. Szło z 50 sztuk. Piękny i groźny był to widok. Czarne sylwetki na tle pięknego i słonecznego nieba. Jak jastrzębie leciały na Gdynię. Z pomostu dzwonili „cała naprzód” i „alarm lotniczy”. Biegniemy na swoje miejsca przydziałów. Z pomostu sypią się komendy: „ładuj, kąt odchylenia” i „pal, ogień ciągły”. Okręt rwie, aż wiatr szumi w uszach, nasze działo bije ciągłym ogniem, niestety bez skutku, gdyż nie możemy przeszkodzić w ich morderczych, niszczycielskich działaniach. Oto są już nad portem. Spod chmur spadają jak jastrzębie na zdobycz i zrzucają bomby. Huk, dym,- ogień dochodzą do nas. Bomby spadają na port, na baterie dział przeciwlotniczych obok Dreszera, na wąwóz, gdzie są składy z amunicją3. Widać, że są dobrze poinformowani w rozkładzie. Baterie walą do nich, niestety bez skutku. Bardzo trudno trafić w taki samolot. Wszystkie nasze okręty zgrupowane w zatoce otworzyły ogień, podczas gdy oni kończą swe dzieło zniszczenia i oddalają się.
Teraz musimy wjechać do portu po mata Sosnowskiego. Z ostrożności nie wchodzimy do środka, tylko dobijamy do mola, gotowi w każdej chwili do odbicia [...] Przed oczyma mamy skutki bombardowania. Port częścio-
103
2 Pława u wejścia do Gdyni, zakotwiczona na redzie portu.
Autor ma na myśli mauzoleum gen. Orlicz-Dreszera na Cyplu Oksywskim.
W sąsiedztwie pomnika znajdowała się nie bateria przeciwlotnicza (ta stała kilka kilometrów dalej na północ, w Wąwozie Ostrowskim), lecz bateria nadbrzeżna, tzw. bateria Canet (2 działa kal. 100 mm).