WŁADYWOSTOK-OMSK
Po paru dniach spokojnego pobytu i przyjemnego zwiedzania wsiadłem do miniaturowego pociągu, odchodzącego do Tsuru-gi. Wszystko w tym pociągu urządzono na wzór amerykański, ale posłanie w wagonie sypialnym było o wiele krótsze i węższe, wystarczające dla małych na ogół Japończyków, ale za małe dla normalnego Europejczyka. W wagonie restauracyjnym było tyleż stolików i tak samo rozstawionych jak w wagonach amerykańskich, ale siedziało się tam bardzo niewygodnie, trochę jak na mebelkach dziecinnych. Nazajutrz z rana znalazłem się w Tsurudze, gdzie pociąg zatrzymał się na samej przystani i pozostawało zrobić parę tylko kroków poprzez Urząd Celny do schodni na statek. Wypadło mi jechać na jednym ze statków Floty Ochotniczej — „Symbirsku”. Powiało Syberią i Rosją.
W kabinach było stosunkowo czysto, ale odczuwało się pewne zaniedbanie. Jedzenie dobre i obfite, ale naczynia w bardzo tanim gatunku, tak jak w restauracji „Astoria” w Petersburgu w pierwszych dniach rewolucji. Wielu z pasażerów Rosjan dobrało się niezwłocznie do narodowej wódki.
Podczas pobytu w Japonii odwiedziłem w Tokio agenta morskiego, za którego poradą i przy jego pomocy skombinowałem sobie odznaki przysługujące mojej randze w marynarce, i rano przed przybyciem do Władywostoku ubrałem się w ten improwizowany uniform. Dobrze zrobiłem. Gdy dobiliśmy, na statku zjawiło się kilkunastu silnie uzbrojonych ludzi, którzy dość obcesowo rozpoczęli zwykłą kontrolę dokumentów i bagaży. Uniform mój wzbudził więcej respektu niż paszport dyplomatyczny.
218