Na przystani szary, jakiś zbiedzony tłum. Widać twarze wielu Chińczyków. Dzień był słoneczny i ciepły. Poza przystanią ze wzgórza widać piękną panoramę miasta.
Po wylądowaniu zostawiłem na przystani swoje nieliczne bagaże i umówiłem się z dorożkarzem, ażeby mnie zawiózł do dowództwa floty. W Stanach Zjednoczonych zaopatrzyłem się w pewną ilość pieniędzy carskich, które tam można było jeszcze nabyć, a które miały dobrą wartość we Władywostoku.
Dowódcą floty we Władywostoku był admirał Timiriew, którego znałem na Bałtyku jako dowódcę jednego z lekkich krążowników. Zostałem niezwłocznie przez niego przyjęty i z naszej rozmowy wynikło, że stosownie do otrzymywanych przez nich zleceń od admirała Kołczaka musiał wysyłać do Omska jak najwięcej oficerów, którzy byli potrzebni we flotyllach rzecznych. Gdybym bardziej naciskał, na pewno mógłbym pozostać we Władywostoku, ale wydawało mi się, że im dalej posuwam się na zachód, tym bardziej zbliżam się do kraju. Ostatecznie to moje założenie nie było błędne.
W sztabie dowództwa floty spotkałem kilku swoich znajomych oficerów i starszych kolegów, z którymi przede wszystkim postarałem się rozwiązać sprawę mieszkania. Załatwiło się to od razu, gdyż było jedno, zupełnie wolne i urządzone, należące do kolegi Palicyna, który już wyjechał do Omska. Zawiozłem tam moje rzeczy, umówiłem się ze służącą i wyszedłem na miasto.
Ruch na ulicach w godzinach wieczornych był bardzo ożywiony. Wszędzie restauracje. Widziało się dużo uniformów oficerów i żołnierzy angielskich, amerykańskich i japońskich. Tłum był barwny. W restauracjach przesiadywali panowie o wyglądzie podejrzanym, tajemniczo załatwiający rozmaite sprawy. Nic dziwnego: Władywostok był jedynym portem, przez który wpływało wszystko ze świata do ogromnej Syberii.
Odwiedziłem Dom Polski, gdzie spotkałem byłego kolegę ze szkół w Mitawie inżyniera Miecznikowskiego, którego los rzucił aż na ten kraniec świata. Prowadził na własną rękę jakąś fabryczkę i czekał sposobności, kiedy będzie mógł wyjechać do kraju. Odradzał mi stanowczo zabieranie rodziny w głąb Syberii i proponował gościnę u siebie. Dowiedziałem się od niego
219