Przystąpiono do wyładowania balastu kamieni. Razem z naczelnikiem Wydziału Żeglugowego Departamentu Morskiego panem Ocioszyńskim załatwialiśmy w Konsulacie dokumenty okrętowe. Załoga statku, która przybyła częściowo z „Polonii”, częściowo z „Pułaskiego” i z Gdyni, mieszkała na razie w hotelu w Monfalcone i niecierpliwie oczekiwała chwili, gdy wejdzie na statek.
22 sierpnia wieczorem w sali jadalnej klasy pierwszej podpisano protokół prób oraz przejęcia, po czym wręczono mi koperty z dokumentami okrętowymi. Winszowano mi dowództwa pięknego motorowca, składano życzenia. Przyjmowałem to wszystko ze wzruszeniem, świadom wielkiej odpowiedzialności, która na mnie zaciążyła.
Przybyła załoga. Czasu mieliśmy bardzo niewiele, gdyż na 26 sierpnia musieliśmy zakończyć wszystkie przygotowania. Trzeba było wypakować na lądzie liczne skrzynie z nadesłanymi z Polski naczyniami, bielizną pościelową i stołową i w ogóle całym inwentarzem. Należało wyładować wagony prowiantu i załadować go do magazynu i do chłodni na statku. Zdawałem sobie doskonale sprawę, że jest to wszystko prawie niemożliwe do wykonania w tak krótkim czasie, ale starszym ochmistrzem został mój stary znajomy pan Antoni Gordon, na którym mogłem polegać i o którym wiedziałem, że zrobi nawet niemożliwe.
Były to dla nas wszystkich dnie pracy gorączkowej i wytężonej. I tylko dlatego pracę tę mogliśmy wykonać, że każdy z załogi uważał za punkt honoru, ażeby nie pozostać w tyle i żeby statek był w porę gotów.
Nazajutrz po objęciu przeze mnie dowództwa na godzinę 8 rano ustaliliśmy uroczyste podniesienie bandery. Wszyscy oficerowie, cała załoga, razem 270 ludzi, ustawili się w regularnym szeregu na obszernej rufie statku. Przy banderze oficer i starszy sternik. Na 10 minut przed 8 stanąłem przed zebraną załogą i odczytałem przygotowane przemówienie, w którym zwracałem uwagę na doniosłość chwili, przypominałem o ciążącej ni nas wszystkich odpowiedzialności i obowiązku. Po lewej stronie pokładu stanęli w szeregu inżynierowie stoczni z Cosulichem na czele, majstrowie, którzy jeszcze kończyli prace, na koniec przybyli też konsul Dygat oraz naczelnik Ocioszyński. Dokładnie
388