W St. George i w ogóle na wyspach pamiętano dobrze pobyt jachtu „Dal” oraz jego załogi, która mieszkała na wyspach około pół roku58.
Gdy potem w zimie prawie każda wycieczka rozpoczynała się od wizyty w St. George, zawsze miałem tremę przy przejściu kanału i byłem zadowolony, gdy pogoda była wietrzna, a fala na morzu duża. Wtenczas miałem usprawiedliwienie, że wejście kanałem jest niebezpieczne i udawałem się na redę Hamiltonu, do której prowadził wąski, ale głęboki farwater wewnątrz rafy koralowej, otaczającej całą grupę wysp. Było to jednak niewygodne dla pasażerów — gdy w St. George staliśmy przy przystani i można było od razu zejść na ląd, to w Hamiltonie do miasta trzeba było jechać około pół godziny holownikiem.
Z niepokojem zawsze myślałem, jak bardzo niebezpieczne mogłoby być dla statku najlżejsze nawet otarcie się o ostre rafy koralowe. I jakby za przestrogę służył hiszpański statek pasażerski, który podchodząc do Wysp Bermudzkich, zbliżył się zbytnio do raf i osiadł na nich. Ratunek okazał się niemożliwy, statek został stracony i dotychczas go widać. Podchodząc do wysp, można przypuszczać, że statek idzie, ale nie ma ognia w jego kotłach i nie widać dymu z jego komina.
Na Wyspach Bahamskich nie ma portu, do którego mógłby wejść statek o pojemności „Piłsudskiego”. Toteż ustawiliśmy się na redzie niedaleko wejścia do kanału, nad którym położone jest miasto Nassau. Reda była bardzo obszerna i dobrze ochroniona ze wszystkich stron niskimi wysepkami koralowymi. Ale miejsce kotwiczne, gdzie głębokość nie jest nadmierna dla rzucenia kotwicy, znajduje się w odległości wszystkiego około 58 „Dal”, przerobiona z jachtu zatokowego, dotarła na Bermudy 25 sierpnia 1933 r. po 42 dniach zmagań ze sztormem i cyklonem. Członkowie jej załogi: Andrzej Bohomolec, Jan Witkowski i Jerzy Świechowski (dwaj ostatni to absolwenci Państwowej Szkoły Morskiej z 1929 r.) podjęli tę wyprawę, chcąc dotrzeć jachtem z Gdyni na Światową Wystawę w Chicago. W wyniku kłopotów ze zdrowiem Witkowski wrócił z Bermudów do kraju, a Bohomolec ze Świechowskim spędzili tu zimę. Gdy 3 czerwca 1934 r. odpływali stąd do Chicago, eskortowały „Dal” dziesiątki tubylczych łodzi, motorówek i żagli. Po zakończeniu wystawy jacht przez długi czas można było oglądać obok kopii „Santa Marii” Kolumba w Jackson Park. Do Polski powrócił po 47 latach i dziś stanowi eksponat Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Zob. A. Kaszowski, Z. U r b a n y i, Polskie jachty na oceanach, Gdańsk 1981, s. 39-43.
409