Niemal sześćdziesiąt lat od pierwodruku opublikowanego we Włoszech, staraniem wydawnictwa „Czytelnik” ukazuje się wznowienie jednej z najważniejszych polskich książek opisujących los, jaki zgotowała swym ofiarom stalinowska Rosja - W domu niewoli Beaty Obertyńskiej. Tak się złożyło, że ten zarazem wstrząsający i zachwycający literacki dokument otrzymujemy w czasie, kiedy historia znów stała się gorąca, a w naszych narodowych dyskusjach wraca temat zmagań o pamięć i zderzenia różnych pamięci. Mimo że dzieło Obertyńskiej i inne wspomnieniowe książki o doli Polaków wyrwanych z ojczystych stron w głąb ZSRR są od lat dostępne, nasza wiedza o tej gehennie wciąż jest mniej obecna i w pewien sposób naznaczona - tak jakby ten fragment polskiej historii, to cierpienie było mniej oczywiste czy istotne od doświadczeń Polaków poddanych opresji nazistowskiej.
Przez długie lata Polski Ludowej ten rozdział naszej historii był tematem tabu, bo nie dawał się pogodzić z celami oficjalnej polityki państwa komunistycznego. Mieliśmy przecież budować braterstwo polsko-radzieckie i nawet po chruszczowowskiej odwilży późnych lat pięćdziesiątych i naszym gomułkowskim Październiku 1956 r. nic się w zasadzie nie zmieniło. Dopiero powstanie podziemnego obiegu informacji przełamało tę blokadę. Moje pokolenie - środowisko demokratycznej opozycji późnych lat siedemdziesiątych i przyszłej „Solidarności” - miało ten poznawczy luksus, że już wtedy mogło czytać publikacje wydawane w kraju poza cenzurą i przemycane z wolnego świata, przede wszystkim z Paryża i Londynu, a wśród nich wspomnienia i opracowania historyczne dotyczące Polaków prześladowanych przez reżim sowiecki. W ten sposób dowiedziałem się o książce Beaty Obertyńskiej. Nazwisko nie było mi obce. Jako student polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego wiedziałem,
445