ustalone. Według jego opinii poeta nie zawsze panuje nad wybujała wyobraźnią, a jego stylizacje na prostotę i naiwność prowadzą niekiedy do zaniedbań układu i doboru słów (sposobu wysławiania). "Ale obok tego — powiada redaktor "Astrei" — [...] natura obdarzyła go wszystkimi przymiotami, które są poecie niezbędnie potrzebne, to jest: ma mocną, żywą i obfitą imaginację, jest czułym, tkliwym i tę czułość i tkliwość we wszystkich tworach stara się rozlewać, najczęściej przebija się łatwość, zręczność i rozmaiłoś w wyrażaniu myśl i uczuć*15.
Ta nader konwencjonalna charakterystyka mogłaby wskazywać, że Grzymała przed-I kłada senlymcntalistyczną ludowość romansów nad romanlyczność ballad i Dziadów.
I Jest chyba inaczej. Przedrukowując pod swą recenzją Upiora, krytyk nadaje pośrednio I nowy sens takim kategoriom, jak imaginacja i czułość. Jego rozumienie ludowości I pozostaje w związku z żywą afirmacją litewskiego folkloru i tamtejszej "obfitej milo-I logii", sięgającej w odległą przeszłość. Być może poniewczasie zauważył Grzymała, ii I znalazł się wraz z Mickiewiczem poza granicami tej koncepcji literatury narodowej, jaką I głosił Brodziński. Nic zamieścił obiecanych objaśnień Dziadów ani też następnych I urywków poematu. Nic ma wprawdzie bezpośrednich dowodów, że zamilkł skutkicn I przezorności, a trudno szafować zarzutem konformizmu. Tak czy inaczej Grzymała był I tym krytykiem, który jako pierwszy zobaczył w Mickiewiczu eksploratora pieśni, podań, I "a nawet zabobonów” ludu litewskiego i sąsiadujących z nim Słowian, docenił wartość I Mickiewiczowskiej "poezji ludu", a jej autora uznał za artystę rokującego wielkie na I dzieje.
Nic jest wykluczone, że "nowa ortodoksja” literacka ograniczała inicjatywę progra I mową Brodzińskiego już od momentu, gdy propozycje z rozprawy O kiasycznościfa rc I mantyczności stały się przedmiotem ataku Śniadeckiego. Zdaje się, iż duch ortodoks I ogarniał szkołę warszawskiego idyllisty stopniowo. Jeszcze w roku 1825 Dmochowsł I deklarował zasady pełnej tolerancji wobec Mickiewicza. Przyznawał, że "ten auto | czerpał z podań nie znanych nam dotąd i na nich opierał cudowność poematów swoicł że stanowi epokę w poezji naszej". Powinien zatem cieszyć się przywilejem wolność twórczej, należnym geniuszowi, który "nic chce iść drogą naśladowania, [...] sam di siebie tworzy nowy rodzaj, a z dzieł jego krytycy i naśladowcy wyprowadzają now prawidła" (FSD, 57-58)”. Wypada przypomnieć, iż zwolennicy Brodzińskiego dążyli d dcmistyfikacji oświcccniowo-klasycystycznych reguł poezji, lecz skłonni byli na ogć zakładać ponadhistoiyczną obećność zasad uniwersalnych.
Recenzent poddaje się oddziaływaniu Mickiewiczowskiego obrazowania i potęch skrajnej, a nawet dzikiej - jak powiada — ekspresji uczuć romantycznego szaleńca z P części Dziadów. Jakkolwiek wypowiedź Dmochowskiego odznacza się wzbogacenie! warstwy impresyjnej w porównaniu z uwagami Grzymały, wrażliwość krytyka posiać granice wyraźnie zakreślone. Bodaj najbezpieczniej czuje się Dmochowski, chwal? Żeglarza za "wielkość obrazu i szczytność myśli" (s. 59). Rozpatrując Romantyczno^ nie jest skory przestąpić granicę dzielącą sentymentalne współczucie i "czucie" rom# tyczne. Akceptuje "uniesienia rozpalonej wyobraźni i wylania czułości" (s. 58), al jednolitość tonu i stylu byłby skłonny przenosić nad właściwe balladom i Dziad# kontrastowanie emocji oraz efektów estetycznych. Kompozycję poematu dramatyczne? przyjmuje w stopniu, w jakim potrafi ją zracjonalizować. Zwraca uwagę znamien* wybieg taktyczny: wywody, które mogłyby zaświadczyć o romantycznej opcji Dmocha skiego, ulegają na koniec rozcieńczeniu w niezbyt sumiennych streszczeniach.
Autor Uwag nad teraźniejszym stanem, duchem i dążnością poezji polskiej chciał uznać "epokowe" znaczenie łudowo-chrzcścijańskiej cudowności w pierwszych tomach Mickiewicza, lecz wolał nic dostrzegać w cudowności ośrodka całego świata poetyckiego ballad i Dziadów, aby — wszystko na to wskazuje — nic zabrnąć w romantyczną metafizykę. Nie pojął istoty Mickiewiczowskich eksperymentów językowych. Tępiąc dcminu-tiya (niekiedy słusznie) i prowincjonalizmy (bez uzasadnienia), wytykając chropowatość stylu, nic orientował się recenzent, że autor ballad wydał walkę gładkiej, nie zrzekającej się jednak pretensji do kunsztowności, prostocie sentymentalizmu w imię prawdy o języku szerokich kręgów narodu i po to, by rozszerzyć artystyczną skalę polskiej poezji15. A wreszcie, czerpanie z językowych zasobów ludu - na równi z odkrywaniem mitologii prowincji — było dla Mickiewicza rękojmią rodzimości i oryginalności jego poezji. Deklaracja Dmochowskiego, iż twory geniuszu należy rozpatrywać poza ustalonymi schematami i trzeba odpowiedzieć na nic samodzielną twórczością interpretacyjną, okazała się w gruncie rzeczy werbalna.
Sam Brodziński ^stąpił dopiero w 1827 roku, przyłączając się do dyskusji o Sonetach. Jest dość prawdopodobne, że wyczekiwał od pewnego czasu na okazję, by zaatakować romantyczny program Mochnackiego i możliwie dyplomatycznie napomnieć Mickiewicza. W polemice z krytykiem poprzestaje na ironii, zbijając niektóre tezy programowe Mochnackiego i wybrane sformułowania z recenzji sonetów. Nie zaprzeczając Mickiewiczowi wielkiego talentu "przyrodzonego", wyrzuca mu zaniedbanie sztuki i myśli poetyckiej wskutek braku kontroli nad "ślepym natchnieniem”. Bierze poetę w obronę przed enuncjacjami ultraromanlycznego recenzenta, lecz zdradza tendencję do negatywnego bilansowania twórczości Mickiewicza.
Jak się wydaje, Brodziński przywiązuje duże znaczenie do swej interwencji. Mimo ironicznych ckskursów jest na ogół zasadniczy w sądach. Występuje wprawdzie bezimiennie, lecz określa czytelnie własną osobę i postawę. W sposób kąśliwy, niemniej jednak bardzo osobisty, wyznaje: "i ja miałem nieszczęście kiedyś rymować, ale gdym się nauczył, że do poezji wcale rozumu nie potrzeba, miałem go jeszcze tyle, żem się cofnął w zawodzie moim. Śpiewam sobie tylko po cichu smutną dumkę, jak ów slawiań-ski chłopek, któremu romantyczni rycerze pole najechali i na skrzydlatych koniach w bitwach i turniejach się gonią"16. Jako krytyk nie znajduje nic przeciwko stanowisku "przyjaciela klasyczności". Odrzuca sprzeciwy Mochnackiego wobec "rozsądnej krytyki", jak również idealistyczne (w sensie filozoficznym) roszczenia romantyków, ich postulały w zakresie poetyckiej fikcji i języka.
Jakkolwiek bezpośredniego pretekstu do wystąpienia dostarczyły Brodzińskiemu sonety, sedno polemiki z Mickiewiczem tkwi w zagadnieniach ludowości. Z tym jednak, że polemista jest tyleż rzecznikiem idyllicznej poezji narodowej, co obrońcą klasycznego ładu w poezji. "Jeśli p. Mickiewicz poddał się w sonetach trudnościom budowy wiersza, tym słuszniej rokować można, że nie pogardzi sztuką prawdziwego poety, to jest: porządkiem i całością poematów, żeby pisma jego nic były fantazją, ale prawdziwym, wykończonym utworem (...]. Tak może podanie ludu litewskiego, które dało przedmiot do poematu Dziady, godne było usiłowań, ażeby z niego porządną utworzył całość, aby mu nadać koloryt słowiański, więcej czucia niż fantazji. Chociaż bowiem duch, a nawet duch cierpiący pomięszanic zmysłów, jest bohalyrcm tego poematu, nie idzie jednak za tym, aby i pocma musiało być mięszaniną [...]. Posępność i wszelkie wrażenia, które autor zamięszał, mogłyby być wydane bez niemczyzny i cala treść tego poematu nastrę-
43
42