żerny wywnioskować, co to za siła. Z powodzeniem jednak można stwierdzić przynajmniej jedno, że owa siła pozaludzka musi mieć nieuchronnie charakter bytu pozaosobowego; przy czym z owego ontologicznego wniosku musi oczywiście wynikać to, co wyrażamy mówiąc, że osoba ludzka jest „obrazem”. •
Sumienie jako immanentny fakt psychiczny wskazuje tedy na transcendencję; można je zrozumieć tylko przez odniesienie do transcendencji, tylko jako zjawisko w jakiś sposób transcendentne. Podobnie jak pępek ludzki sam w sobie musi wydawać się bezsensowny, można go tylko bowiem rozumieć na gruncie prehistorii, tzn. historii człowieka sprzed narodzin, jako „pozostałość” w człowieku, wskazującą poza niego samego, na jego pochodzenie z organizmu matki, w którym ongiś przebywał — zupełnie podobnie sumienie można tylko wtedy uznać za sensowne, gdy ujmie się je jako coś wskazującego na transcendentne źródło. Dopóki traktujemy człowieka w kategoriach onto-genezy biologicznej jako jednostkę samą w sobie, nie próbując rozumieć go na tle jego źródeł, dopóty nie możemy zrozumieć całości jego organizmu. Podobnie nie wszystko możemy zrozumieć na gruncie ontologii człowieka, a przede wszystkim nie możemy zrozumieć sumienia, dopóki nie dotrzemy do transcendentnego źródła. Sumienie staje się zrozumiałe dopiero na gruncie wymiaru po-zaludzkiego, a więc ostatecznie i prawdziwie dopiero wtedy, gdy pojmujemy człowieka w jego stworzoności. Możemy wówczas powiedzieć: jako pan mojej woli jestem stwórcą, ale jako sługa mojego sumienia jestem stworzony. Innymi słowy, by wyjaśnić ludzką wolność, wystarcza egzysten-cjalność, ale by wyjaśnić ludzką odpowiedzialność, muszę dotrzeć do trascendencji sumienia.
Sumienie tedy, które od początku uczyniliśmy modelem duchowej nieświadomości, staje się niejako miejscem kluczowym, w którym odsłania nam się istotna transcendencja duchowej nieświadomości. Psychiczny fakt sumienia jest więc tylko immanentną stroną transcendentnego zjawiska, tylko jego fragmentem wkraczającym w immanencję psychiczną. Sumienie jest tylko immanentną stroną transcendentnej całości, wynurzającą się z obszaru immanencji psychicznej, ale przekraczającą ów obszar. Nie można go przeto bez uszczerbku rzutować z dziedziny tego, co duchowe, na obszar tego, co psychiczne, jak to czynią daremnie wszelkie interpretacje psychologistyczne.1 2 3 4
Powiedzieliśmy już, że sumienie jest głosem transcendencji, a więc samo jest transcendentne. Człowiek niereligijny nie dostrzega więc po prostu owej transcendencji sumienia, również bowiem człowiek niereligijny „ma” sumienie, również on jest odpowiedzialny; tylko nie pyta, ani o to, przed czym jest odpowiedzialny, ani skąd pochodzi sumienie. Ale nie powinno nas to dziwić.
W pierwszej księdze Samuela (3, 2—9) czytamy, jak Samuela, który był wówczas młodym chłopcem, śpiącego w świątyni, obudził jakiś głos wołający po imieniu. Samuel poszedł do kapłana Elego i zapytał go, czego od niego żąda. Kapłan go jednak w ogóle nie wołał i rozkazał mu, by wrócił spać. Powtórzyło się to raz jeszcze i dopiero, gdy powtórzyło się po raz trzeci, kapłan pouczył chłopca, że jeśli znów usłyszy swe imię, niech wstanie i powie: „Mów, Panie, bo słucha sługa Twój”.
49
Por. moje książki Zeit und Verantwortung, Wien
1947, s. 6, oraz Der Wille zum Sinn, Bern—Stuttgart—
Wien 1972, s. 39.
— Nieuświadomiony Bóg