w tę i z powrotem i dumał. Zrezygnował z pomysłu, byśmy zagrali samych siebie, bo uznał, że fabuła będzie zbyt przewidywalna, i próbował wymyślić coś naprawdę wartego zapamiętania.
- Sen nocy letniej z perspektywy elfów? - zasugerował.
Floss posłała mu twarde spojrzenie i stwierdziła:
- Już takie jest. Więc nie.
Tonio dalej się kręcił.
A ja już pracowałam, i to dla Brona i Rohana. Przemierzyłam naszą część Krainy Magii w poszukiwaniu okładek i materiałów. Wypróbowałam i odrzuciłam większość metod wiązania książek, które znałam, szukając takiej, która spełniłaby podstawowe życzenie Brona - łatwe do uzupełniania. Ze swojej strony zdecydowałam, że nie będę używać plastikowych koszulek. Plastik nie nadaje się dla ptaków, innych zwierząt i samego menu.
Bron tak często przychodził i zaglądał mi przez ramię, że w końcu stwierdziłam:
- Czuję się tak, jakbym miała krnąbrnego anioła stróża.
- Może i stróża, ale z tym aniołem to źle trafiłaś -odrzekł Rohan, uśmiechając się.
Bron zaś skomentował tylko:
- Czuj się jak chcesz, tylko zrób mi menu.
Przewróciłam moje najnowsze dzieło na drugą stronę i postukałam w okładkę knykciami. Opadła płasko na stół, jak grzeczny pies reagujący na hasło „zdechł”.
- No, wygląda na to, że działa - powiedziałam, patrząc ze zdziwieniem na swoje dzieło.
Bron wyciągnął długie ramię nad moją głową. Przewrócił książkę, zamknął ją, otworzył i zatrzasnął szybko.
- A jak się uzupełnia? Zmienia dania dnia? Odmawiam wsuwania dodatkowych kartek, które potem będą wypadać i zostaną podeptane.
- Nie. Spójrz! - zawołałam podekscytowana. - Ciągniesz za to.
Wyciągnęłam grube srebrne - z prawdziwego srebra - pinezki z grzbietu.
- I proszę! Dodajesz, co chcesz, i wyciągasz, czego już nie potrzebujesz, a potem wsuwasz z powrotem pinezki...
Uniosłam złożone menu i uśmiechnęłam się promiennie do Brona.
Przyglądał się kilka chwil nowej wersji menu.
- Persjo, to jest znacznie lepsze od tego, co mamy. To genialne. Ty też!
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Wszyscy słyszeli? Jestem genialna.
Floss prychnęła, ale się uśmiechnęła. El Jeffery, który akurat robił spódniczki dla Floss, rzucił:
- Robi wrażenie.
- Oczywiście, że jesteś, skarbie - potwierdził To-nio. - Doskonale o tym wiemy. - I pomaszerował na drugą stronę pokoju.
Max, który był zajęty kompletnie czym innym, powiedział:
- A co z suwakiem logarytmicznym?
- Max, nie mam pojęcia o suwakach logarytmicznych - odparła Łucja. - Ale jeśli ty masz, to na pewno tu zadziała. Nie trzeba by się martwić o elektryczność.
Nicholas zareagował znacznie lepiej i najbardziej uroczo. Pochylił się i pocałował mnie w nos, a potem schylił się jeszcze bardziej i musnął ustami mój policzek.
141