„Przez więcej niż pół godziny 38 szacownych, przestrzegających prawa obywateli w dzielnicy Queens w Nowym Jorku obserwowało, jak morderca ścigał i kłuł nożem pewną kobietę na Kew Gardens, trzykrotnie ponawiając napaść. Dwukrotnie dźwięk ich głosów oraz nagłe zapalenie się światła w ich sypialniach przeszkodziło mu i odstraszyło go. Za każdym razem jednak powracał, odszukiwał swoją ofiarę i ponownie zadawał jej ciosy nożem. Żadna z tych osób nie zatelefonowała na policję w czasie tej napaści. Jeden świadek zatelefonował na policję, gdy kobieta ta była już martwa („The New York Times”, 13 marca J964 rok)”.
Podjęto wiele badań w celu ustalenia wpływu obecności świadków na reakcje obserwatora zdarzeń, w których zagrożone jest zdrowie czy życie człowieka,
B. Łatane i J. Darley (1978, s. 104-121) na podstawie wieloletnich badań tzw. efektu rozłożenia odpowiedzialności (diffusion ofresponsibility) sformułowali prawo:
I = i (number, immediacy, status of other)
Wielkość wpływu społecznego (I), jaki wywiera jednostka lub grupa na inną jednostkę, jest funkcjąliczby osób, ich bliskości w sensie fizycznym oraz ich statusu.
Model rozproszenia odpowiedzialności opisuje serię decyzji, które jednostka zmuszona jest podjąć, jeśli ma zainterweniować w sytuacji krytycznej, problemowej lub w sytuacji nagłego wypadku drugiej osoby.
Jeśli obserwator w takiej, jak opisana wyżej, drastycznej sytuacji ma udzielić pomocy osobie, która cierpi, musi przede wszystkim (1) zauważyć zdarzenie — to pierwsze ogniwo ciągu czynności. Dalej, musi (2) zdecydować, czy zdarzenie jest wypadkiem (sytuacją zagrożenia zdrowia, życia innej osoby), czy nim nie jest. Wreszcie: (3) określić poziom osobistej odpowiedzialności, po czym (4) zdecydować się na sposób interwencji, by wreszcie (5) zrealizować decyzję o interweniowaniu.
13. Łatane i J. Darley sugerują, że obecność innych ludzi może mieć wpływ na obserwatora w trojaki sposób:
1. Przekonanie, że inni obecni mają zainterweniować, może wywołać u danej osoby (obserwatora) dyfuzję (rozproszenie, rozłożenie) nie tylko poczucia odpowiedzialności za udzielanie pomocy, lecz również rozłożenie winy i kary za zaniechanie działań ratunkowych.
2. Zachowania innych świadków nagłego wypadku mogą dostarczyć informacji o stopniu powagi sytuacji (czy stało się coś, co wymaga interwencji).
3. Zachowanie innych może wpłynąć na percepcję obserwatora, co z kolei przesądzi o tym, jakie działania uzna on za właściwe moralnie.
Badania prezentujące dane o pięciu tysiącach osób dobrze dokumentują wpływ liczby obserwatorów nagłego wypadku na udzielanie pomocy. Osoby te miały okazję zainterweniować w obecności lub bez obecności świadków. Ludzie (z małymi wyjątkami), którzy stają w obliczu nagłej potrzeby działania wyraźnie redukują udzielanie pomocy, jeśli w zaistniałej sytuacji są „pod ręką” inne osoby, względnie przypuszczają, że są. B. Łatane i jego współpracownicy informują że w 48 z 56 sytuacji porównawczych ludzie, którzy znajdowali się w obecności świadków albo byli przeświadczenie o ich obecności, rzadziej pomagali niż ludzie, którzy byli sami w sytuacji wymagającej interwencji. Spośród samotnych świadków pomagało 75%, świadkowie w otoczeniu podobnych sobie interweniowali rzadziej — 53%.
Niektóre, klasyczne już dzisiaj, eksperymenty ukazujące zjawisko dyfuzji odpowiedzialności warte są dokładniejszego omówienia.
Eksperyment 1 „Atak epileptyczny”
Przebieg eksperymentu
Osoby badane zostały poinformowane, że wezmą udział w dyskusji grupowej
0 rozmaitych trudnościach i problemach osobistych występujących u studentów
1 roku wywołanych adaptacją do samych studiów i stresów związanych z zamieszkaniem w wielkim mieście. Eksperymentator poinformował, że dyskusja będzie zorganizowana w sposób zapewniający całkowitą anonimowość każdemu z dyskutantów. Badani siedzieli w oddzielnych pokojach porozumiewając się z innymi wyłącznie za pomocą mikrofonu. Poinformowano również o formie organizacyjnej dyskusji: najpierw każdy uczestnik po kolei zabierze głos, a potem w tej samej kolejności będzie ustosunkowywał się do wypowiedzi kolegów.
Po tej instrukcji wprowadzono badanego do jednego z pokoików i zakładano mu słuchawki z mikrofonem. Pierwszy z dyskutantów, skarżył się na liczne kłopoty i trudności adaptacyjne, napomknął też, że ma skłonności do ataków nerwowych w okresie szczególnego napięcia np. w czasie sesji egzaminacyjnej. Po kolejnych wypowiedziach innych członków dyskusji — którzy byli, podobnie jak pierwszy z dyskutantów, współpracownikami eksperymentatora a ich wypowiedzi odtwarzano z taśmy magnetofonowej — zbierał głos właściwy badany.
W następnej turze dyskusji ponownie wypowiadał się pierwszy dyskutant, czynił kilka względnie spokojnych uwag, następnie mówił coraz głośniej i nieskładnie, zaczął krzyczeć, wydawał odgłosy charakterystyczne dla epilepsji. Jego wypowiedź zawierała słowo „atak” i błaganie o pomoc.
Eksperymentator mierzył czas od chwili wystąpienia ataku nerwowego do chwili wyjścia osoby badanej z pokoju w celu szukania pomocy.
9