kronikiga019

kronikiga019



XXXVIII    HISTORYCZNA TREŚĆ I WARTOŚĆ „KRONIKI”

zdecydował się wprowadzić go na scenę, opowiedziawszy najpierw o nieudałych wysiłkach Władysława Hermana zmierzających do zhołdowania Pomorza, które opatrzył następującym komentarzem (II 3):

Tak to Pomorzanie powoli wzbili się w pychę wobec Polski, aby ulec dopiero synowi Marsa, którego czyny piórem kreślimy [tj. Krzywoustemu]. Niech jednak nikt nie myśli, że chcemy rozwodzić się tylko nad radosnymi tematami, bo my raczej gotowi jesteśmy narazić się na zawiść złych ludzi niż na sromotny zarzut, żeśmy coś umyślnie pominęli. I niechaj nikt roztropny nie weźmie tego za niedorzeczność, jeśli w tej historii występować będzie razem z prawym synem syn nałożnicy. Bo przecież i w historii naczelnej wzmiankowani są dwaj synowie Abrahama, lecz z powodu niezgody zostali przez ojca od siebie rozdzieleni; obaj spłodzeni wprawdzie z nasienia patriarchy, lecz nie zrównani wcale w prawie do dziedzictwa po ojcu. A więc Zbigniew zrodzony przez księcia Władysława z nałożnicy [...] (s. 67—68).

Trudno o bardziej tendencyjne przedstawienie miejsca Zbigniewa w rodzinie książęcej, a niechęć kronikarza będzie mu odtąd towarzyszyła prawie na każdym kroku.

Doszedłszy nieco dalej do opowiadania o bitwie pod Kruszwicą, którą Zbigniew na czele Kujawian i Pomorzan stoczył przeciwko ojcu (w r. 1096), autor nie omieszkał dodać z pewnym współczuciem (II 5); „Tam to, jak sądzą, nieszczęsny Zbigniew przeklęty przez ojca zasłużył sobie na to, co się z nim stać miało”. Ostatnią wolę Władysława Hermana, przekazaną możnym królestwa, formułuje, kształtując ją niewątpliwie na własną rękę, w następujących słowach (II 8):

Ojciec zaś, zapytany przez możnych, który z nich [z jego dwu synów] ma wybitniejsze zajmować miejsce przy wysyłaniu i podejmowaniu poselstw, w powoływaniu pod broń wojska i prowadzeniu go oraz w rozlicznych dziedzinach zarządu tak wielkiego królestwa, odpowiedzieć miał w te słowa: „Moją jest wprawdzie rzeczą, jako człowieka starego i słabego, podzielić pomiędzy nich królestwo i sądzić o tym, co jest teraz; lecz jednego wywyższyć nad drugiego lub też dać im zacność i mądrość to nie jest już w mej możności, lecz w mocy Boskiej. To jedno natomiast pragnienie mego serca mogę wam odsłonić, iż życzę sobie, byście po mojej śmierci wszyscy jednomyślnie posłuszni byli roztropniejszemu z nich i zacniejszemu w obronie kraju i w gromieniu wrogów [...] Na koniec zaś, jeśliby obaj nie byli zacni lub jeśliby przypadkiem niezgoda ich rozdzieliła, to ten, który by do obcych przystał ludów i sprowadził je dla zniszczenia królestwa niechaj pozbawiony władzy straci prawo do ojcowizny; ów zaś niech tron królestwa na wieki prawnie posiędzie, który lepiej będzie się troszczył o sławę i pożytek kraju” (s. 74—75).

Nietrudno dopatrzyć się w tym aluzji do roli odegranej przez Zbigniewa w r. 1109.

Aby zaś nikt już nie mógł mieć żadnych wątpliwości na temat, co mniemać należy o prawach obydwu braci do władzy zwierzchniej w Polsce, kronikarz cały jeden rozdział (II 35) poświęcił rekapitulacji ich wzajemnych zatargów oraz rosnącej jakoby w kraju niechęci do Zbigniewa, którego przedstawia jako sprzymierzeńca pogańskich Pomorzan przeciwko własnemu bratu, kończąc swe wywody, jak następuje (w bardzo wyraźnym, dosłownym nawet nawiązaniu do ostatniej woli Władysława Hermana):

A ponieważ Zbigniew za sprawą złych rad nie dochowywał bratu ani wiary, ani przysięgi, ani też nie bronił sławy kraju i ojcowskiego dziedzictwa i nie troszczył się o zagrażającą mu szkodę lub uszczerbek — ach, przyczyną upadku stało się dlań to, w czym szukał wywyższenia, a z upadku tego nie podźwigną go już jego źli doradcy. Niechaj więc czerpią stąd przestrogę potomni i współcześni, aby nie było w królestwie dwu równych sobie, a poróżnionych między sobą współrządców! (s. 105).

Echa tragedii Zbigniewa. Jeśli więc wtedy, gdy przyszło mu napomknąć o tragicznym finale waśni braterskiej (III 25), zastrzega się ostentacyjnie, iż nie jest jego zamiarem „potępiać Zbigniewa, a usprawiedliwiać Bolesława”, to powiedzieć należy, że poprzednio tak właśnie, a nie inaczej postępował i że całe jego opowiadanie obliczone było na wzbudzenie w czytelniku takiego, a nie innego przekonania. Inna rzecz, że z tego niezbyt wdzięcznego zadania usprawiedliwiania zwycięzcy, a oskarżania zwyciężonego wywiązał się tak pomyślnie, że na długie wieki utrwalił


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
40426 kronikiga024 XLVIII HISTORYCZNA TREŚĆ I WARTOŚĆ „KRONIKI” mało znanego sobie narodu na przestr

więcej podobnych podstron