Szkoły: nauczanie szkolne i uniwersyteckie
Te kilkakrotnie dokonywane w XV w. reformy nie uczyniły z Akademii Krakowskiej uczelni humanistycznej, a skupione w niej grono profesorskie w różnym stopniu poddawało się wpływowi nowinek intelektualnych i prądów literackich docierających różnymi drogami z Włoch do Krakowa. Nie znaleźli w tym środowisku swojego miejsca ani Grzegorz z Sanoka, według Kallimacha pierwszy polski humanista, ani Jan Długosz. Badania Juliusza Domańskiego nad początkami humanizmu w Polsce ukazują, zdaje się prawdziwie, proporcje i relacje między tym, co w twórczości naukowej i pisarskiej mistrzów krakowskich XV w. było owocem inspiracji humanistycznych, a tym, co czerpało ze scholastyki i późnośredniowiecznych doktryn przeciwstawiających się scholastyce76. Rezultat tych badań każe nam sceptycznie oceniać rozmiary wpływu idei humanistycznych w krakowskiej uczelni. Do rąk jej profesorów trafiały teksty Petrarki, Boccaccia, Giovanniego Pica della Mirandola, Guarina z Werony, Pietra Paola Veigeria czy wreszcie, i nie na ostatnim miejscu, Eneasza Sylwiusza Piccolominiego. Niektóre z nich czytane były uważnie, nawet streszczane, ale ślady tych lektur są różnej wagi i oczywistości. Wyraźniej, aż po trzecią ćwierć stulecia zaznaczyły się w formie wypowiedzi krakowskich mistrzów, z których część mniej lub bardziej udanie poczęła naśladować styl włoskich humanistów, jak Jan z Ludziska czy Jan ElgoL Słabiej są czytelne w podejmowanych w ich twórczości problemach filozoficznych i sposobie ich traktowania. Dopiero pod koniec XV w., najpierw wokół Kallimacha, a potem innego przybysza, Konrada Celtisa, utworzą się środowiska, które wolno nam określić bez wahań jako humanistyczne. Ich związek z uniwersytetem nie był jednak ścisły, tworzyli je bowiem po części jego profesorowie, ale miejsca dla swoich intelektualnych dysput w strukturach uniwersyteckich nie znaleźli. Założone przez Konrada Celtisa w latach 1489-1491 Towarzystwo Nadwiślańskie (So-dalitas Vistulana) oraz humanistyczne dyskusje odbywane wcześniej przez Kallimacha i jego przyjaciół w ogrodach sekretarza rady miejskiej Jana Miricy należą bardziej do kultury renesansowej niż do średniowiecznych dziejów Uniwersytetu Krakowskiego.
Śledząc etapy, które prowadziły do uniwersyteckiej promocji, i program studiów poszczególnych wydziałów mogliśmy ukazać zakres wiedzy i formację umysłową profesorów tej uczelni. Znacznie trudniej przychodzi nam osądzać poziom wykształcenia jej studentów, których studia nie kończone stopniem uniwersyteckim wymykają się naszej bezpośredniej obserwacji. W drugiej połowie XV w. ich wiedza ulegała poszerzeniu dzięki popularnym i częstym wykładom nieobowiązkowym, ale niewiele wiemy o przedmiocie tych zajęć. Specyficznie uniwersytecka technika nauczania, wykłady i ćwiczenia obowiązkowe, udział studentów w dysputach, słuchanie profesorskich kazań powodowały, że nawet krótki pobyt na uczelni, jeśli tylko potraktowany był poważnie, dawał sprawność intelektualną, umiejętność prowadzenia dyskursu, obserwacji i notatek. Kontakt z książką był intensywniejszy niż w większości szkół, które kończyli przed studiami uniwersyteckimi krakowscy żacy. Cena i rzadkość książki przed wynalezieniem druku, który zresztą szybko zostaje spożytkowany przez uniwersytety, zmuszały studentów, zwłaszcza tych uboższych, do jej kopiowania, oprawiania i—czasami—iluminowania. Produkowali w ten sposób książki dla siebie, zarabiali na utrzymanie kopiując je także dla innych. Sposób notowania, najczęściej jeszcze na tabliczkach woskowych, czynił z pisma narzędzie powszednie i nie pozbawione ulotności, zatem nie wymagające cierpliwości i starań kodeksowego skryby, bo przeznaczone do własnego wyłącznie użytku. Z około 18 tysięcy studentów, którzy w XV w. studiowali w Krakowie, tylko niewielki procent przekazał nam świadectwa zdobytego na uniwersytecie wykształcenia. Wielu jednak z tych, którzy opuścili uczelnię bez żadnego stopnia, nie traciło już nigdy nawyku pisania, niezbędnego w zawodzie pisarza i nauczyciela, ani kontaktu z książką, o czym świadczy ich działalność, a niekiedy i twórczość kaznodziejska. Słabo dotąd rozpoznane późnośredniowieczne księgozbiory, zwłaszcza te, które istniały przy kościołach kolegiackich i parafialnych, zdają się jednak przekonywać, że i w tych ośrodkach
0 niewielkiej randze kulturalnej kupowano, przechowywano, a pewnie i korzystano z ksiąg przydatnych
1 potrzebnych do sprawowania służby Bożej, wykra-
360