i stopniowo wyrywać chorą ze strasznej „Krainy Jasności” przez systematyczne i bardzo konkretne jej „uziele-nianic” n. W ten sposób w tych terapeutykach zmiana ustroju zaprowadza, najpierw w polu świadomości, a potem w zachowaniu, symboliczne zrównoważenie.
Oczywiście, w przypadkach skrajnych, jak to trafnie dostrzegali Cassirer i Jung, choroba jest zatratą funkcji symbolicznej. Jednakże w wyżej przytoczonych przypadkach symbolizm jeszcze funkcjonuje, ale funkcjonuje sztywno i nastawiony jest tylko na jeden ustrój. Już cytowane prace Yves Duranda pokazywały wyraźnie, iż zdrowie umysłowe jest zawsze, aż do granic katato-nicznego załamania, usiłowaniem zrównoważenia jednego ustroju przez inny. Na przykład u pewnych chorych na bardzo niskim poziomie, u których tematy wyobrażeniowe są bardzo stereotypowe, mocno spolaryzowane przez tylko jeden ustrój, to właśnie forma będzie usiłowała dokonać najwyższego nastawienia na ustrój antagonistyczny. Także choroby zwyczajne, takie które pozwalają rokować nadzieję na wyleczenie, są raczej hipertrofią danej struktury symbolicznej i blokadą tej struktury niż „zatratą funkcji symbolicznej”. Chory jest kimś nieprzystosowanym, rzekłbym niemal — kimś „niemodnym” w stosunku do środowiska i działań, w których jest osadzony: jego sposób przywracania równowagi wobec środowiska nie jest sposobem przyjętym przez to środowisko.
Lecz obok tej niejako statycznej dialektyki, koniecz-cznej dla aktualnej równowagi świadomości, historia kultury, a zwłaszcza historia tematów literackich i arty-130 stycznych, stylów i form, ukazuje dialekty kę kinematyczną, jeśli - tak rzec można, podlegającą tej samej życiowej funkcji społeczeństwa, funkcji przywracania równowagi. Nie będziemy wracali na długo do problemu „pokoleń'' kulturalnych, ale przecież trzeba zasygnalizować, że dialektyka „nocy” i „dni” 12 historii kultury postępuje podwójnym torem w swym stałym przywracaniu równowagi: każde „pokolenie (około 36 lat)”, pokolenie „synów” przeciwstawia się generacji „ojców”, starszych, a ustroje symboliczne, które wzmacniają się, kiedy dorośli wychowują dzieci, później dość nagle zmieniają się, kiedy dzieci stają się dorosłymi, spragnionymi zmian, „ucieczki”. Jak to pisaliśmy gdzie indziej, „jedna pedagogia wypiera drugą, a trwanie pewnej pedagogii jest ograniczone tylko trwaniem życia pedagoga” 13. Równowaga socjohistoryczna danego społeczeństwa nie byłaby niczym innym, jak tylko stałą „realizacją symboliczną”, a życie kultury składałoby się z tych skurczy i rozkurczy, wolniejszych lub szybszych w zależności od samej koncepcji historii, jaką te społeczeństwa sobie wytwarzają.
Tak jak psychiatria stosuje terapeutykę przywracania równowagi symbolicznej, tak samo można by wyobrazić sobie, jak pedagogia — rozmyślnie skoncentrowana na dynamice symboli — staje się prawdziwą socjatrią, dozującą nader ściśle danemu społeczeństwu zbiory i struktury obrazów wymaganych przez jego rozwijający się dynamizm. W wieku przyśpieszonego rozwoju techniki jakaś taktyczna pedagogia sfery wyobrażeniowej wydaje się czymś pilniejszym niż w czasach
9*
131