XXXII WAl.KA O •NKUNANIMIu
cieniu, ule ud czasu do czasu szmer przechodził po sali przy jakimś wierszu zbyt przenikniętym kolorytem 10. kalnym, Od czasu do czasu rozlegały się oklaski, ||| podtrzymywane jednak przez całą publiczność. Mimo to atmosfera nerwowego oczekiwania, która panowała przed rozpoczęciem przedstawienia, rozładowywała się powoli. Scena z portretami w trzecim akcie o mało nie popsuła sprawy: była zbyt niezwykła, zbyt wyraźnie nowatorska; o mało nie wywołała gwizdów. Ale monolog czwartego aktu zadowolił wszystkich — i romantyków, i klasyków, którzy z przyjemnością odnajdywali tu formę zgodną i estetyką tragedii. Panna Mars w piątym akcie wzruszyła i porwała publiczność. Przedstawienie było na ogół udane.
Mimo to recenzje, które się ukazały w dwa dni później, w dniu drugiego przedstawienia, były niemal wszystkie nieprzychylne. Zachowanie młodych romantyków surowo potępiano; zarzucano im odprawianie orgii w świątyni Melpomeny i śpiewanie piosenek — nieprzystojnych wedle dzienników liberalnych, bezbożnych wedle dzienników rojalistycznych. Prasa wyczuwała trafnie, że demonstracja z okazji nowej sztuki kryła w sobie głębszy sens polityczny i dawała okazję do zastępczego wyładowania fermentującego w społeczeństwie niezadowolenia z istniejącego porządku.
Poczynając od drugiego przedstawienia rozgorzała , walka. Każdy wiersz wypowiedziany na scenie stawał się przedmiotem natychmiastowych głośnych komentarzy na sali, przy czym z braku argumentów rzeczowych posługiwano się obelgami, a obydwie strony dopuszczały
sie w sposób zupełnie juwny przewiny stronniczości, podziwiając lub ganiąc nawet wtedy, idedy się przesłyszano, albo kiedy aktor nu scenie „przejęzyczył się". Gwizdy i oklaski wybuchały co chwila. Młodzi zwolennicy Wiktora Hugo zjawiali się na każdym przedstawieniu i zażarcie bronili swojego bożyszcza. Publiczność przychodziła przyciągana tyleż ciekawością, co posmakiem skandalu, jaki się wytworzył naokoło sztuki. Aktorzy, początkowo zgorszeni tym, że ich wygwizdano, zaczęli brać sprawę z humorem, zakładając się przed każdym przedstawieniem, jaki też wiersz z kolei wywoła gwizdy. Podobno nie ma w Hernanim wiersza, który by nie był wygwizdany. Trzeba zresztą nadmienić, że już zaraz pó premierze autor poszedł na ustępstwa: pozwolił na poczynienie pewnych skrótów i na złagodzenie zbyt niezwykłych zwrotów. Panna Mars, tak kapryśna na próbach., na scenie broniła dzielnie roli sobie powierzonej.
W teatrach bulwarowych wystawiano parodie Her-naniego, dowcipne i złośliwe. Spór przeniósł się na prowincję, gdżiie także grano słynną sztukę. W Tuluzie jakiś młody adorator Wiktora Hugo zginął w pojedynku
0 Hernaniepo^Autor dostawał listy z pogróżkami. Pewien redaktor Wyraził się,' że we Francji dwu jest ludzi powszechnie znienawidzonych: premier Polignac
1 Hugo.
Hernani miał 45 przedstawień i zszedł z afisza na skutek urlopu panny Mars. Wypadki lipcowe położyły kres namiętnej polemice i temu fermentowi, dla którego dramat łamiący tradycyjne konwencje sceniczne
Blbl. Nar. Sor. II, Nr 84 (W. Hugo: Hernani) 3