Celem tej pracy jest dać czytelnikowi pewnego rodzaju przygotowanie do podróży i wciągnąć go w ten sposób w akcję dokumentacji, czym zajął się autor, oszczędzając czytającemu rozterek i niepokojów. Zmiana kierunku, porzucenie tego, co znane i kochane, dla czegoś nieznanego, czego jeszcze nie można obdarzyć uczuciem, jest aktem wiary. W jakiejkolwiek dziedzinie życia akt nawrócenia, czyli właśnie, w całym tego słowa znaczeniu, zmiana kierunku — jest wydarzeniem ważnym i zawsze tragicznym; niesie ze sobą mnogość wyrzeczeń, poczucie, że człowiek jest ograbiony z czegoś, czego nic nie potrafi zastąpić ani wyrównać. Waga tego zdarzenia jest tym większa, że nikt nie godzi się na wyrzeczenia, ani nie chce być niczego pozbawiony, zanim nie przekona się, że strój, w który go odział przypadek, okazał się przyciasny, a powietrze, którym dotychczas oddychał — złe i zepsute.
Powróćmy do zagadnienia, które nazwaliśmy dokumentacją. Jest samo przez się zrozumiałe, że autor tego przyjaznego przewodnika nie będzie wam ułatwiał podróży, opisując kraj, przez który macie wędrować; udzieli wam tylko dokładnych wskazówek technicznych. Waszą sprawą będzie potem zdecydować, czy dobrze zrobiliście wybierając się w drogę.
W tej książce autor występuje zarazem w roli przewodnika i współwędrowca; studium ma podwójny charakter, zakładający pełnię odpowiedzialności, ale i pewną poufałość. Jest to więc zarówno zbiór wskazań technicznych, jak i dziennik podróży. Ponieważ jednak mówi raczej o sprawach estetyki, charakter techniczny będzie zawsze przeważał. To jest właśnie owo fatum, gdyż sztuka nie poddaje się opisowi; dlatego praca ta ma w sobie pierwiastki tragizmu.
Czytelnik zechce z góry wybaczyć autorowi i pamiętać, że największa i najgłębsza radość, jaką niesie nam sztuka, jest zawsze w swej istocie tragedią. O ile bowiem sztuka potrafi sprawić, że „przeżywamy” życie, nie każąc nam równocześnie cierpieć, o tyle żąda w zamian, abyśmy — chąc ją odczuwać radośnie — cierpieli uprzednio.
Adolphe Appia
Chexbres, maj 1910
Język często wyjaśnia nam nasze uczucia i stanowi klucz do niektórych problemów. Rzecz oczywista, posługujemy się nim bezwiednie, ale nawet jeśli nami kieruje, czyni to w sposób niedoskonały; dzięki tej pożałowania godnej metodzie myśl umyka z zasięgu jego dobroczynnego działania. A oto przykład interesujący dla przedmiotu niniejszego studium.
Hasło „sztuka” obejmuje liczne przejawy naszego życia; chcąc oszczędzić nam kłopotu z bliższym ich określaniem, język przychodzi nam z pomocą. W ten sposób mamy sztuki piękne: malarstwo, rzeźbę, architekturę; mówimy więc: sztuka malarska, sztuka rzeźbiarska czy architektoniczna tylko wówczas, gdy dokonujemy dokładnej analizy, w języku potocznym wystarcza nam sama nazwa tych sztuk. Mówimy także: poezja, nie umieszczając jej jednak wśród sztuk pięknych, i słusznie, ponieważ piękno słów i ich porządek tylko pośrednio działają na nasze zmysły. Mówimy również: sztuka poetycka, co implikuje raczej technikę słowa, nie chcąc wtłaczać ani owej techniki, ani jej estetycznego wyniku w pojęcie sztuk pięknych. Rozróżnienia te są wyraźne, trzeba tylko, abyśmy za każdym razem uświadamiali sobie, że się nimi posługujemy.
Jest jednak pewna forma sztuki, która nie mieści się ani w sztukach pięknych, ani w poezji (bądź literaturze), a która mimo to jest sztuką w ścisłym tego słowa znaczeniu. Chcę mówić o sztuce dramatycznej. Itu znów język stara się nas objaśnić. Słowo dramaturgia, którego używamy rzadko i jakby z obrzydzeniem, ma się tak do sztuki dramatycznej, jak — na odwrót — sztuka poetycka do poezji: dotyczy wyłącznie techniki,
79