12
n!C ^Łor2eniony w żadnej wyrazistej przestrzeni, w żadnym obria-zie. ypetmła go dramatyczna dyskusja o bezradności i odpowiedzialności za klęskę.
Powstanie listopadowe wraca w myśleniu Wyspiańskiego w różnych momentach jako węzeł, który skupia w sobie cały tragizm dziewiętnastego wieku. Staje się kluczem do polskiego losu, momentem, który ukształtował fatalizm przyszłych zdarzeń, a równocześnie zrodził nowoczesną świadomość polityczną. Rówieśnicy Wyspiańskiego wchodzili w życie obciążeni tyłn dziedzictwem. Poeta chciał swoimi dramatami ułatwić im - i sobie - rozpoznanie sytuacji, w jakiej się j znaleźli. Uwolnić od historycznego fatalizmu i pomóc w świadomymi j dokonywaniu wyborów.
Wyspiański oglądał powstanie listopadowe opisane piórem histo- i ryków, którzy byli równocześnie świadkami i bezpośrednimi, wpły- j wowymi uczestnikami wypadków. Czytał i przetwarzał w dramat I przede wszystkim Powstanie narodu polskiego w roku 1830 i 1831 I Maurycego Mochnackiego i Historię powstania listopadowego Stani- I sława Barzykowskiego. Przystępując do pracy nad Nocą listopadową z tych książek robił wypisy źródłowe. Rekonstruował chronologię 1 ważniejszych faktów - ona miała stać się podstawą planu fabularne- j go dramatu. Wypisywał konkretne szczegóły i obrazy, sporządzał notki bibliograficzne, niektóre z nich później dokładnie wykorzysty- i wał. W jego papierach zachowały się zapiski z czasu pracy nad dra- I matem; przedrukowali je i opatrzyli szczegółowym komentarzem I wydawcy Dzieł zebranych. Widoczną inspirację stanowiły jednak nie : tylko fakty, które utrwalili historycy-pamiętnikarze, ale też sam na- I strój, ton ich książek, emocje, które nimi powodowały. W Nocy listopadowej można rozpoznać ten sam pośpiech, gorączkowy rytm, który charakteryzuje pełne pasji dzieło Mochnackiego. Widać u Wyspiańskiego tę samą fascynację porywającym pulsowaniem zdarzeń, które na całe stulecie miały rozstrzygnąć o losach narodu polskiego, a także rozpacz wynikającą ze świadomości klęski, którą w znacznej mierze zrodziły błędy popełnione podczas pierwszej powstańczej nocy.
I chociaż ta właśnie noc jest tematem dramatu Wyspiańskiego, tym razem pisarz nie zajmuje się roztrząsaniem przyczyn upadku powstania. To nie przebieg walki ukształtował akcję dramatu — w tej sprawie wszystko już się stało. Czytelnicy, podobnie jak dramatopi-sarz, znali szczegółowy rozwój wydarzeń. Trudno byłoby wiec wokół niego budować napięcie dramatyczne. Napięcie to rodzi się głównie
z pokazanej przez Wyspiańskiego żywiołowej, nieopanowanej siły historii, która wszystko wciąga w swój pęd.
Noc listopadową pisał Wyspiański długo, z przerwami. Najwcześniej, jeszcze jako pomysł samodzielny, nie włączony w strukturę dramatu, powstała scena pożegnania Kory i Demeter (umieszczona później w akcie III). Na rękopisie tej sceny poeta postawił datę 20 lutego 1900. Pisał ją równolegle z rapsodami - Kazimierzem Wielkim i Bolesławem Śmiałym. Podejmował podobny temat: umierania, życia pozagrobowego, nieśmiertelności, form trwania pamięci. Przywołując mit eleuzyński, nawiązywał też do helleńskiej koncepcji historii z jej kolistą wizją czasu i cyklicznej powtarzalności. W takim rozumieniu historia odwoływała się do wydarzeń przechowanych w mitologii, odtwarzała je. Stale wracały one w nieco zmodyfikowanej wersji - nic więc nie miało charakteru ostatecznego. Dawni bohaterowie żyli w pamięci pokoleń, nowi - naśladowali ich czyny. Umieszczając w pejzażu warszawskich Łazienek postacie Kory i Demeter, Wyspiański przypominał wiarę w palingenezę, w nieustanne odradzanie się zamierającego życia - nie tylko przyrody, ale i pamięci o ludziach. Równocześnie wydobywał jednak wpisaną w ten mit dwoistość - na zawsze przeciwstawne perspektywy Demeter i Koiy i niemożność porozumienia między nimi. Kora patrzy w przyszłość, cieszy się spotkaniem z mężem, chętnie wraca do swojego podziemnego królestwa. Demeter rozpamiętuje tragedię utraty córki, nie chce słuchać jej obietnic. Ich postaw nie da się pogodzić, tak jak nie można pogodzić dramatu przemijania konkretnych, jednorazowych form rzeczywistości i perspektywy długiego trwania. W tej perspektywie rola jednostek jest znikoma, stanowią one element długiego procesu, który kiedyś uzyska swój sens. Wyspiański pokazywał leżącą u podstaw tragicznego rozumienia historii opozycję, której nie da się przezwyciężyć. Ale dzięki temu właśnie rozstanie Demeter z córką mogło się stać elementem dramatu powstania listopadowego. Skierowanemu w przyszłość optymizmowi Kory przeciwstawił Wyspiański pesymistyczne spojrzenie Demeter, która myśli przede wszystkim o klęsce czasu teraźniejszego i nieodwracalności umierania. Kiedy ta scena, uzupełniona później o jeden wers łączący dialog bogiń z akcją belwederczyków, stanie się fragmentem dramatu, cykliczne rozumienie biegu dziejów będzie tylko jedną z możliwości, zderzy się bowiem z działaniami innych bóstw mitologicznych i z nieubłaganym, nieokiełznanym fatalizmem zdarzeń.