Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową
więc znów atutem okazała się znajomość języków obcych. Nie mogąc jej zatrudnić na normalny etat, zasugerował jej kontynuowanie nauki, tym oto sposobem uzyskała status stypendystki i w listopadzie podejmie studia doktoranckie. By móc normalnie pracować, musiałaby jechać do Polski i w ambasadzie załatwiać dokumenty, o które musiałby postarać się oczywiście pracodawca. Jej przykład pokazuje, że jest możliwe pominięcie i tej bariery.
Z całą pewnością stwierdzam, że moi polscy rówieśnicy posiadają atuty na zachodnim rynku pracy. Np. w Hiszpanii, w której przebywałam przez dłuższy okres, znajomość języków obcych wśród Polaków znacznie przewyższa umiejętności lingwistyczne mieszkańców Półwyspu Iberyjskiego. Dlatego właśnie w sezonie turystycznym, który w słonecznej Hiszpanii trwa niemal cały rok, na plażach od Barcelony przez Walencję po Kadyks w niezliczonej ilości barów, knajp, restauracji dorabiają sobie studenci i studentki zakochane w mowie Saury i Picassa. Obsługują gości z zagranicy; Niemców, Anglików, Francuzów, dogadując się z nimi lepiej nie tylko po angielsku, ale często i w ich ojczystych językach. Co roku wyjeżdża w okresie wakacyjnym kilkadziesiąt tysięcy młodych ludzi1, którzy przez dwa miesiące dorabiają sobie w barach czy na straganach zjedzeniem, a ostatnie dwa tygodnie przeznaczają na włóczęgę po Andaluzji czy wypad do Maroka. Hiszpania jest w modzie, wielu ludzi traktuje naukę hiszpańskiego jako hobby: by móc czytać w oryginale Marqueza, obejrzeć Almodovara czy zatańczyć flamenco. Szkoły języka hiszpańskiego wyrastają jak grzyby po deszczu. U młodych Hiszpanów nie zauważyłam takiej .ciekawości" wobec innych krajów. W szkole od
piątego roku życia uczą się angielskiego, ale, docierając na uniwersytet, rzadko kiedy posługują się nim w miarę płynnie. Wygrywamy więc przygotowaniem językowym i odwagą do przemieszczania się w przestrzeni.
Decyzja o emigracji i późniejsze jej realizowanie nie jest obecnie sprawą tak dramatyczną, jaką było jeszcze np. dwa pokolenia temu, kiedy często impulsem były represje polityczne, a działalność w podziemiu zmuszała często działaczy „Solidarności” do ucieczki na Zachód. Nie wiedziało się wówczas, kiedy i czy w ogóle się wróci do kraju, z obawą patrząc w przyszłość, na tle kryzysu lat 80. i represji Stanu Wojennego.
Obecnie migracja nie jest aż tak dramatycznym wyborem2. Dla młodych znających języki raki wyjazd zarobkowy nie jest pierwszą podróżą zagraniczną i traktują oni pracę w innym kraju jako wyzwanie, chęć sprawdzenia się, przeżycia przygody i nie wykluczają, że jeśli im się powiedzie, zostaną, ale nie zakładają też, że jadą na zawsze. Obecnie mobilność społeczna, zawodowa i przestrzenna wzrosła tak znacznie, że trudno diagnozować w kategoriach „praca na całe życie”, moje miasto i miejsce na ziemi wybrane na zawsze. Znajomi absolwenci prawa z Krakowa przyjechali do Warszawy, jak się sami śmieją „za Chlebem" Twierdzą, że następnym przystankiem może być zagranica albo też Poznań czy Trójmiasto.
Nie obawiam się, że Polska wyludni się z powodu masowych wyjazdów mobilnej młodzieży. Wierzę natomiast, że ich pobyt za granicą nauczy ich nowych umiejętności, podwyższy kwalifikacje, pozwoli docenić swój własny kraj,
Mój szacunek, na podstawie przeglądu for internetowych o Hiszpanii, rozmów z przy jadółmi i .fanatykami* Hiszpanii, takimi jak ja.
Odnoszę to do grupy młodych ludzi, studiujących bądź absolwentów, a nie bezrobotnych z Podhala, którzy opanowują Greenpoint, czy z Zambrowa, Siemiatycz albo tomży, z których to wyjeżdżają cale .ulice' i dzielnice zdesperowanych.