52
52
EDYP: Staroze, patrz na mnie i wręcz odpowiadaj,
Gdy spytam; byłeś ty sługą Laiosa?
SŁUGA: Tak, byłem sługą domowym, nie kupnym.
POSŁANIEC: Więc powiedz dalej, czy pomnisz, żeś dziecko Oddał mi jakieś na pielęgnowanie?
SŁUGA: Cóż to, po cóż mi pytanie to stawiasz?
POSŁANIEC: Oto ten, kumie, co wtedy był dzieckiem. SŁUGA: Cóż ty, do licha, nie zamkniesz raz gęby?
ko prooes odsłaniania prawdy, nie zawsze prooes prosty, bezpośrednio prowadzący do oelu. Wtedy każdy zwrot w przepływie informacji , każda nowa sugestia powoduje odpływ bądź przypływ nadziei, falowanie uczuć, zmianę nastroju, aż nadejdzie moment ostateozny, w którym wszystkie przesłanki połączone zostaną nieodwołalnie w jedną oałość. V takiej właśnie sytuacji znajduje się Edyp w tragedii Sofoklesa. gdy podejmuje przesłuohanie (bo tak ze względu na formalne wyznaczniki rozmowy wypada sklasyfikować dialog wypełniający epeisodion IV) człowieka związanego blisko z jego własną przeszłośoią:
Nie łaj go, stary, bo raozej twe słowa Zgromić należy, nie jego przemowy.
¥ czymże Ja, dobry panie, zawiniłem?
2e przeozysz dzieoku, za którym on śledzi. Plecie bo na wiatr, nie wiedzieć dlaozego. Nie zeznasz z chęcią, to zeznasz pod batem. Przebóg, nie smagaj, o panie, staruszka. Nieohżo mu ręoe spętają na grzbiecie.
Za oo? o biada! jakiej chcesz nowiny?
Czyś dał mu dzieoię, o które się pyta?
Dałem; bodajbym dnia tego był zginął. Przyjdzie do tego, gdy prawdy nie zeznasz. Doszczętniej zginę, skoro ją wypowiem. Człowiek ten szuka, jak widać wykrętów.
0 nie, toć rzekłem, iż dałem je dawno.
Skąd wziąłeś? z domu? ozy dał ci je inny? Moim nie było, z innej wziąłem ręki.
Któż był tym mężem, z jakiego on domu?
Na boga, panie, nie pytaj mnie więoej! Zginąłeś, jeśli raz pytać nie dosyć.
A więc - z Laiosa to było pomiotu.
Czy z niewolnioy ozy też z krwi szlaohetnej? Biada, ma mowa już u grozy kresu.
1 słuch mój również, leoz słuchać ml trzeba. Zwano go synem jego; lecz twa żona Najlepiej powie, jak rzeozy się miały.
Czy tedy ona oddała?
Taik, panie.
W jakimże oelu?
Bym zabił to dzieoię.
Wyrodna matka!
Trwożyły ją wróżby.
(ww. 1121-1175, przekł. K. Morawskiego)
Sługa jest dla nąć mają ostateoznj już domyślać, ale j Edypa i małego dzi< kowiu.Niecierpliwo: granic rozpaczy. N by ona była. Nie ĆU słów Tejrezjasza, i niętego wobec Teb, wyrokom bogów. Edy zyjny. Ustala szcz słuch! wamego. Sługi
oohotą. Zna prawdę dą Jego słowa. Usi Ja dopiero przed n
EDYP:
SŁUGA:
EDYP:
SŁUGA:
EDYP:
SŁUGA:
EDYP:
SŁUGA:
EDYP:
SŁUGA:
EDYP:
SŁUGA:
EDYP:
SŁUGA:
EDYP:
SŁUGA:
EDYP:
SŁUGA:
EDYP:
SŁUGA:
EDYP;
SŁUGA:
EDYP:
SŁUGA:
EDYP:
SŁUGA:
EDYP:
SŁUGA:
EDYP:
SŁUGA:
SŁUGA:
wać z poleoeń Edyp Uczestnicząc w wie najbardziej ludzki spodziewa, w przyp Ustępuje jednak st kiom retardaoyjnyn potęgującym napięć Wreszcie Edyp już wnętrznie: "Biada, Zastanawia i| Zapewne przeczuwa wód oporu przęsłu' dziki (to także md niś przeoczyć, naji niu przede wszystt przez Los należy pełni się zjednoci Ponieważ gra zmiany stanowiska żany bywa funkcją
ków, skłóoania F
edyp: Jakie?
perswazy ny zawiązania ini staci, także scei
Że dzieoko to ojca zabije.