78
pokój, aby rano obudziło się w przemienionym pomieszczeniu itd.
Krasnoludkowe święto to przede wszystkim atrakcja dla małych dzieci. Z jednej strony cieszą się z miłych niespodzianek, a z drugiej sprawia im ogromną radość wymyślanie czegoś sympatycznego dla innych członków rodziny. Na początku pomysł wymaga jednak wsparcia ze strony jednego z rodziców albo starszego rodzeństwa. Planowanie i wykonanie tego rodzaju „dobrego uczynku” stanowi dla dzieci ważne doświadczenie.
Choć czasami podczas przygotowań może dojść do kłótni, świadomość tego, że sprawia się komuś radość albo ktoś nas czymś ucieszy, przyczynia się do poczucia emocjonalnego bezpieczeństwa. Z tego też powodu zabawa w „skrzatowa-nie” jest często praktykowana w przedszkolach i szkołach podstawowych.
„Domowy wybawiciel"
Nie ma rodziny, w której nie byłoby konfliktów. Ważne jest jednak, żeby nie pozostawały one nierozwiązane przez długi czas i żeby wspólnie o nich rozmawiać i próbować je rozwiązać. Ponieważ w codziennym rodzinnym zabieganiu konfliktowe napięcia oraz nastroje gdzieś się gubią, pomocne może być ustalenie jakiegoś sygnału, który oznaczałby, że coś jest nie w porządku.
Pod pojęciem „domowego wybawiciela” rozumiem jakiś przedmiot, który wisi na ścianie w mieszkaniu w łatwo dostępnym miejscu. Może to być zdjęcie w ramce, figura, tablica korkowa bądź coś innego. W momencie gdy jeden z członków rodziny czuje, że istnieje coś, co rodzina musi sobie wy-
jaśnić, to wtedy taka osoba zmienia pozycję „domowego wybawiciela ", np. przekrzywiając go. W ten sposób wszyscy będą wiedzieli, że o czymś trzeba przy najbliższej okazji, powiedzmy podczas wspólnego posiłku, porozmawiać. Kiedy rodzina coś ustali albo kiedy konflikt stanie się nieaktualny, wtedy „domowy wybawiciel” może wrócić do swojej standardowej pozycji.
Kiedy Heniek (16) wraca o drugiej w nocy do domu i widzi, te termofor obok garderoby wisi na ścianie do góry nogami, to od razu wie, dlaczego. Następnego ranka, w niedzielę, pojawia się na śniadaniu dopiero po trzecim budzeniu i można się domyślać, w jakim humorze. Skargę rodziców, że to już trzeci raz w tym tygodniu wraca do domu tak późno, znosi cierpliwie. Potem zaczyna swoja argumentację - jego koledzy z klasy też tak długo zostali i w końcu dzisiaj jest wolne, a on nie musi jak jakieś małe dziecko ciągle mówić, dokąd idzie i co będzie robił. Ale to, co mówi ojciec Heńka, nie ulega dyskusji. Nie chce znowu czuwać do północy i zamartwiać się, bo od śniadania nie miał żadnej wiadomości od syna. Po wielostronnym przedyskutowaniu tematu nastolatek i jego rodzice dogadują się. Ustalili, że od tej pory chłopiec będzie się meldował najpóźniej do dziewiątej wieczorem, a jeśli impreza się przeciągnie, to powiadomi o tym rodziców i powie im, czy któreś z nich ma po niego przyjechać. Rodzice muszą zaakceptować, że nie są już wtajemniczani w każdy krok swojego syna, obstają jednak przy jego „obowiązku meldowania się" tak długo, jak będzie Z nimi mieszkał i pozostawał na ich utrzymaniu. Heniek nie jest zachwycony, obiecuje jednak, że zadzwoni, kiedy wieczorem będzie miał coś w planie. Tak więc na razie „domowy wybawiciel” może wrócić do swojej właściwej pozycji.