dycję państwa Karola Wielkiego, uzurpowało sobie prawo do następstwa po dawnym Imperium Rzymskim, a jego władcy, koronując się na cesarzy, przypisywali sobie prawo do rządzenia całym światem, przynajmniej światem zachodnim. Tu narodził się dramat słowiański. Przed społeczeństwem niemieckim stanęły otworem dwie drogi: droga inwazji i droga misji. Inwazja na zachód połączona była zawsze z ogromnym ryzykiem i uciążliwą walką dającą w efekcie małe korzyści. Wyprawy na wschód, na Słowian, rozbitych na liczne plemiona, gorzej uzbrojonych, na pogan, których w myśl nowych idei można nawracać za pomocą miecza, bezkarnie v/ imię krzyża mordować, były łatwiejsze. Misja to słowo, które w ówczesnym świecie pełnym nowego mistycyzmu znajdzie zawsze uznanie. Trzeba będzie setek lat, trzeba będzie cięgów zadanych Niemcom i nie Niemcom pod Grunwaldem, aby Europa zrozumiała, że nie tędy droga, aby w XV wieku sobór w Konstancji, zresztą na wniosek delegacji polskiej opromienionej potęgą państwa Jagiellonów, potępił nawracanie mieczem.
To jednak daleka przyszłość. W wieku IX ruszały bez przerwy wyprawy niemieckie przeciw Słowianom, by zdobywać ziemię, niewolników, rabować, mordować i gwałcić bezkarnie w cieniu prawa. Starły się ze sobą nie tylko dwa ludy — Germanie i Słowianie — ale i dwie idee: chrześcijaństwo rozprzestrzeniające swoje wpływy coraz szerzej oraz rodzime, własne, pogańskie wierzenia Słowian, ukształtowane przez tysiące lat. Walkę trwającą kilkaset lat podjął najbardziej na zachód wysunięty odłam Słowian osiadłych między Łabą a Odrą. Dwa ludy mogły opierać się skuteczniej. Polacy i Czesi mimo wielu klęsk utrzymywali się przez wieki, a nawet, jak w wypadku Polaków, po setkach lat powrócili na dawne ziemie zabrane przemocą nad Odrą i Nysą Łużycką. Przetrwała niewielka enklawa Łużyczan y/okół gudziszyna i Chocieborza i przez setki lat mimo nacisku germanizacji utrzymała swoja odrębność, aby dopiero dzisiaj w nowym demokratycznym państwie niemieckim znaleźć warunki dla swobodnego rozwoju.
Zaciekła walka ze Słowianami, zapoczątkowana przez Ludwika Niemca i jego następców, trwała do wieku XII. Wówczas to wygasły ostatnie ogniwa niezależnych plemion słowiańskich między Łaba. a Odrą. Z żalem trzeba stwierdzić, że przyczynili się do tego i sami mieszkańcy tych słowiańskich ziem. Nie potrafili stworzyć silnego państwa, które mogłoby skutecznie oprzeć się naporowi niemieckiemu. Kurczowo trzymali się swych dawnych wierzeń mimo ich postępującego anachronizmu, mimo że w ówczesnym sfanatyzowanym świecie chrześcijańskim stawiało to ich poza nawiasem prawa, mimo że dawało to nieskończone preteksty do nowych wypraw, w których miecz miał zastąpić perswazje i nauczanie. Na próżno zrywali się raz po raz do powstań, które niekiedy przynosiły doraźne sukcesy nie mogące jednak przerodzić się w trwałe zwycięstwo. Bali się ci nasi pobratymcy jakiegokowiek związku z wyrosłymi obok państwami, przede wszystkim z państwem polskim, które mogło im zapewnić trwałą przyjaźń, a nawet niejednokrotnie uczestniczyli w najazdach cesarskich na nasze ziemie przedkładając doraźną nienawiść nad rację stanu. Jak to wspomniano na początku, o-statnie pogańskie ognisko zgasło na Rugii, lej najbardziej niedostępnej siedzibie Słowian, stłumione zresztą przez króla duńskiego. Wcześniej jednak noc niewoli zapanowała na całym obszarze między Odrą i Łabą.
Inaczej potoczyły się losy dwóch bratnich narodów: Czechów i Polaków. Na Morawach w walce z azjatyckimi Awarami powstało pierwsze państwo-słowiańskie, Utworzył je w 623 roku frankoński kupiec Samon. Po jego śmierci wprawdzie upadło, wkrótce jednak odrodziło się w postaci Wielkiej Morawy. To w państwie Samona dotarły po raz pierwszy na ziemie słowiańskie
47