wody, unosi się z trudem na powierzchni, odwraca brzuchem do góry i umiera.
(Nie muszę tego wszystkiego robić, na szczęście mamy magię Floss).
W ostatniej scenie ogrodnik niszczy cały swój sprzęt do oprysków.
- Moim zdaniem ta scena jest podobna do ostatniej sceny Hamleta - powtarzał przy każdej próbie Tonio.
A potem uśmiechał się szeroko, no bo jak tu porównywać rybę do księcia Danii?
Wszyscy wiedzą, że Hamlet miał nierówno pod sufitem, a ja, jako kobieta-ryba, wskazywałam tylko zagrożenia ze strony wrogów środowiska.
Podczas gdy Floss ulepszała swoje kukiełki, ja robiłam książki. Zajmowałam się tym w wolnym czasie. A po co? Bo uwielbiałam ich wygląd i dotyk. Uwielbiałam możliwości, jakie dawały puste kartki, to oczekiwanie. Ale najfajniejsze w nich było to: uwielbiałam przydatność. To jak narzędzie, które mogłam przerobić prawie na wszystko.
A moje hobby przydało się też u Banitów. Pomagałam we wszystkich produkcjach, robiąc prawdziwe oprawne programy. Nie widziałam takich u żadnej innej trupy - małe książeczki w twardej oprawie, krążące wśród widzów nim dostali papierowe programy, które zabierali ze sobą do domu. Zawsze robiłam co najmniej trzy takie książeczki, a potem na ich podstawie wymyślałam te do zabrania do domu. W moich książeczkach była obsada, informacje zza kulis, fabuła - wszystko zebrane razem i ulokowane w wyjątkowej paczuszce. Na większości ludzi robiły wrażenie.
Miałam okładki, które Knobbe Trzeci dał mi tego deszczowego wieczoru. Miałam nastrojową muzykę autorską w tle. A także dwa kawałki materiału podwędzone Floss. Oraz butelkę kleju niemającego nic wspólnego z pastą do ulotek. I tak oto projektowałam programy dla Pięknej i Drania.
Wiedziałam, że kiedy skończę, Tonio spojrzy na książeczki i powie:
- Wiedziałem, że masz pomysł.
Max stwierdzi:
- Piękne, skarbie.
Łucja doda:
- Podobają mi się. Naprawdę. Ale chciałabym, żebyś zaczęła robić te harmonijkowe. - Nad którymi pracowałam, ale były trudniejsze, niż się wydaje.
Nicholas podrzuci jedną w powietrze, żeby sprawdzić, czy są porządnie zrobione, i pochwali je, jeśli nie rozsypią się na kawałki.
A Floss?
Floss stwierdzi:
- Mam nadzieję, że ten materiał nie był do czegoś ważnego. Mam nadzieję, że używasz resztek.
Więc bez względu na to, skąd wzięłam materiał, zawsze kiwałam energicznie głową, bo nikt nie zadziera z Floss. Nikt.