Major je usłyszał. Uniósł brew i odezwał się głośno:
- Owszem. Jest Tonio?
Brzmiał radośnie i wcale nie groźnie, a fakt, że miał na sobie kolorową meksykańską koszulę, jeszcze bardziej pogłębiał wrażenie surrealizmu.
Max zakaszlał.
- Max. Miło cię znowu widzieć. Zwłaszcza że ostatnio nie pojawiasz się na ringu - powiedział Major, podchodząc i wyciągając do niego rękę.
Przytyk był idealnie wypowiedziany, z niepokojem, który prawie, ale nie całkiem, przesłaniał zadowolenie. Max nie ruszał się, spojrzał na wyciągniętą rękę Majora, nie sięgnął po nią, lecz rzekł:
- Witam, Majorze.
Major spojrzał na swoją rękę, wzruszył ramionami i ją opuścił. Znów uniósł brew i spojrzał na nas, mierząc jedno po drugim wzrokiem. Kiedy dotarł do Floss, rzucił od niechcenia:
- Piękna jak zawsze.
Na co Floss prychnęła i się odwróciła. Major znów wzruszył ramionami. Kiedy spojrzał na mnie, znów spytał:
- Jest Tonio?
Byłam jak przykuta do podłogi, uwięziona w plątaninie uczuć. Zupełnie jakby nastąpiło trzęsienie ziemi. Bez względu na to, gdzie się ruszę, stracę grunt pod nogami. Zastanowiłam się, zmieszana, nad co najmniej dziesięcioma odpowiedziami na to niewinne „Jest Tonio?” i wtedy usłyszałam suchy głos samego Tonią:
- Do diabła, Major, czego chcesz?
- Tonio! - Jowialnie, wesoło, kłamliwie. To było takie oczywiste.
- Poczułeś się mocno dotknięty? - zapytał Tonio, idąc elegancko przez kulisy, które w mojej wyobraźni rozrosły się do rozmiarów boiska piłkarskiego. - Czy byliśmy wystarczająco niepoprawni politycznie? Czy było odpowiednio dużo magii? Czy zapewniliśmy pożywkę twojej gazetce?
- Nie sądziłem, że to zrobisz - odezwał się Major, ignorując pytania Tonią. - Nie sądziłem, że spróbujesz działać legalnie. Będziesz musiał zmienić nazwę firmy, co?
Zamilkł, jakby się zastanawiał.
- Och! Mam. Mali legaliści! - Roześmiał się.
- Dziękuję bardzo za przybycie - odezwał się nieszczerze Tonio. - Ale nie pozwalaj się zatrzymywać. Wyjdź tymi samymi drzwiami, którymi przyszedłeś.
Major postąpił krok do przodu.
- Zjadę was, wiesz? Nikt nie przyjdzie. Stracisz wszystko.
- Nie sądzę, abyś miał aż tyle władzy.
- Już raz cię wsadziłem do pierdla, prawda?
Tonio skrzywił się, ale nie cofnął.
- Nie jestem już tak niedoświadczony, jak wtedy.
Major nabrał głęboko powietrza, ale nim zdążył coś
powiedzieć, Max zrobił trzy długie kroki i stanął przed nim.
- Starczy. Dość mam tego przekomarzania - stwierdził Max, nachyliwszy się nad Majorem. - Idź i zrób, co tam sobie zamierzasz. Albo zadziała, albo nie. Już. Nie obchodzi mnie to. Tylko idź.
Major rzucił Maxowi mordercze spojrzenie.
- Chronisz swoje ukochane maleństwo. Jak słodko.
Powietrze było tak gęste od gniewu, że trudno było oddychać. Zauważyłam, jak Tonio zaciska dłonie, ale poza tym ani drgnął. Nicholas stał bez ruchu. Łucja wyglądała tak, jakby miała się zaraz rozpłakać, a Floss była po prostu zniesmaczona.
57