kazał go Skrzyneckiemu i odezwał się grzecznie: ,
— Godzina jest wpół do dwunastej! Korpusy stoją daleko! Proszę więc naczelnego wodza o rychłą decyzję.
Skrzynecki, rozdrażniony, nakazał milczeć, grożąc nawet sądem wojennym.
— Rozstrzelam pana'. — krzyknął.
Kołaczkowski natychmiast opuścił pokój, udał
się do swoich podwładnych, podyktował rozkaz do korpusów, a następnie wrócił do siebie pełen goryczy, że niewinnie został zbesztany przez wodza. Wkrótce po całym obozie rozeszła się wieść, że wódz naczelny zagroził Kołaczków -skiemu rozstrzelaniem.
Generał zyskał po przykrym dla niego incydencie przychylność nawet tych, którzy patrzyli ne jego awanse niechętnie.
XIX-wieczny historyk August Sokołowski w Dziejach Polski pisze: „Zajście z Kołaczkowskim, które nie mogło pozostać w tajemnicy, i dalszy odwrót armii ku Warszawie wywołał w kołach wojskowych młodszych niesłychane niezadowolenie. Podniósł się powszechny krzyk oburzenia i rzeczy doszły do tego stopnia, że żądano od Kołaczkowskiego, aby stanął na czele rewolucji wojskowej i Skrzyneckiemu odebrał naczelne dowództwo. Wiedział o tym wódz i nie miał innych środków na uśmierzenie umysłów, jak dysputy publiczne z młodymi oficerami i zwoływanie rad wojennych, gdzie roztrząsano, oczywiście bez żadnego praktycznego skutku, takie pytania, jak np. czy atakować nieprzyjaciela na lewym czy na prawym brzegu Bzury...” Naoczny świadek wydarzeń, Stanisław Barzykowski, podaje taką samą ich wersję.
Kołaczkowski o próbach przyciągnięcia go do obozu niechętnego Skrzyneckiemu pisze raczej oszczędnie. Wszak sercem był przeciwko Skrzyneckiemu, ale myśl o zamachu stanu była mu obca, a już czynny w nim udział wydawał mu się czymś zupełnie zdrożnym.
3 sierpnia Kołaczkowski został osobiście przeproszony przez Skrzyneckiego. Tego samego dnia odbyło się posiedzenie rady wojennej. Postawiony na niej przez naczelnego wodza problem był następujący: atakować nieprzyjaciela na lewym czy na prawym brzegu Bzury?
4 lipca to samo. I tym razem Skrzynecki pytał: „Czy mam działać zaczepnie?”
Opierając się na opiniach innych generałów Kołaczkowski proponował maszerować na Łowicz, prawym brzegiem Bzury.
O godzinie 5.00 nastąpił ruch wojsk. Wieczorem do kwatery naczelnego wodza przyjechał generał Henryk Dembiński, mianowany niedawno generałem dywizji i gubernatorem Warszawy.
Ale 5 sierpnia wojsko przemaszerowało niewiele kilometrów, a nazajutrz w ogóle nie nastąpił rozkaz do wymarszu. Dzień później obrady
93