-Kruk, rozpuścił swoje oddziały i wyjechał za granicę. W ślad za nim podążyli inni, m. in. Krysiński. W rezultacie pozostały tam tylko dwa zorganizowane oddziały: konny Walerego Wróblewskiego i pieszy Bogusława Ejtminowi-cza. Kilka starć, stoczonych przez Wróblewskiego u schyłku roku, nie przyniosło poprawy sytuacji.
Wreszcie nadszedł nowy rok 1864. Zima była ostra, silny mróz dotkliwie dokuczał rozbitym oddziałom. Na próżno Wróblewski próbował ratować powstanie. Próby scalenia rozproszonych po całym województwie małych grupek powstańców kończyły się niepowodzeniem.
19 stycznia pułkownik Wróblewski przejeżdżał ze swoją konnicą w pobliżu Rutki Korybu-towej w województwie podlaskim, gdy niespodziewanie pojawiła się grupa Kozaków Kubańskich pod dowództwem Zankisowa, która zaatakowała powstańców. Cała straż tylna w ciągu paru minut została rozbita. Początkowo, ujrzawszy Zankisowa, ubranego na biało i powiewającego białym proporcem, przypuszczali, że to ksiądz jadący do chorego, czekali więc bezczynnie, gdy tymczasem oddział kozaków podszedł zupełnie blisko. Dopiero atak nieprzyjaciela na straże tylne uświadomił powstańcom całą grozę położenia.
Między strażą tylną a właściwym oddziałem znajdowała się przeszkoda w postaci kilku par sań, które na moment powstrzymały napór koza-
ków. Trwało to jednak krótką chwilę i nim powstańcy ustawili się w szyku bojowym, kozacy byli już przy nich. Wtedy Wróblewski wyskoczył naprzeciw wroga i natychmiast został otoczony przez kilku kozaków. Otrzymał dwa cięcia w głowę i jedno w lewe ramię. Bez życia zsunął się w śnieg pod konia. Obok leżało dwunastu zabitych powstańców.
Nad pobojowiskiem zaległa ponura cisza. Trupy poległych i stratowany śnieg świadczyły, że rozegrała się tu tragiczna w skutkach walka. Wtem od strony wsi pojawiła się jakaś postać. To chłop z Rutki przyszedł sprawdzić, czy nie da się kogoś uratować. Pochylił się też nad
93