ka w Korzeczniku. Zdążał w kierunku Izbicy wraz z oddziałem Skrzyńskiego, który się z nim połączył. W pewnej chwili, zaatakowany przez huzarów, przyjął walkę. Położenie Calliera było trudne, zaskoczono go bowiem w otwartym polu, a huzarom nadciągnęły z pomocą 3 roty piechoty z dwoma działami. Walka trwała dwie godziny. Callier dał rozkaz cofnięcia się. Podczas bitwy szczególną walecznością odznaczył się porucznik Józef Skrzyński, który wkrótce, 10 lipca, poległ w bitwie pod Kołacinem.
Callier krążył z niebywałą szybkością po całym województwie, niepokojąc stale oddziały carskie. Nie było tygodnia, aby nie toczył małych lub większych utarczek lub bitew; nękał nieprzyjaciela, zadając mu straty.
Na początku lipca udał się do Góranina, aby porozumieć się z Taczanowskim, niestety, nie zastał go. W meldunkach do Rządu Narodowego, które nieustannie wysyłał, pisał:
„Stosownie do rozkazu Rządu Narodowego i dosłanego mi adresu od Komisarza Rządu udałem się do Góranina celem osobistego zniesienia się z generałem Taczanowskim, lecz nie zastawszy go tamże i nie dowiedziawszy się o jego pobycie, na koniec nie mogąc iść ze swoją eskortą w nie znany mi ślad pochodu generała, a tym samym opuścić powierzone mi województwo, wróciłem w Mazowieckie i wyglądam dalszych informacji. Rząd Narodowy piszo mi- »Odkn-menderowani jesteście niniejszym pod rozkazy generała Taczanowskiego^. Uświadomienie poprzednie dostatecznie mnie o tym i o stosunku do generała objaśniło, chociaż dotychczas żad-.nych szczegółowych instrukcji nie odbierałem. Powtórzenie więc tego postanowienia wprowadza mnie w niepewność, czy pod każdym względem mamy Jego rozkazów oczekiwać i wydane
już ro7,porz^rł7.er\łfi tnojp, 7 k+ó-ryoU Rządowi Nn.
rodowemu w ostatnich raportach sprawę zdałem, zawiesić, czy też w tym samym duchu dalej działać...”
W połowie lipca Callier, stanąwszy wraz z oddziałem w Byszewach, zatrzymał się w tej wsi na nocleg. Lipcowa noc była parna i duszna, toteż Edmund zmęczony całodziennym marszem, chciał porządnie wypocząć. Nie miał najlepszych myśli, gdyż od kilku dni był nękany ciągłymi pikietami carskimi, bez chwili wypoczynku. Kluczył bez przerwy, nie chcąc przyjmować bitwy w niedogodnym dla siebie terenie. Poza tym coraz trudniej było mu porozumiewać się z Rządem Narodowym. Nie był rozumiany przez Warszawę. Jego raporty i meldunki z przebiegu kampanii pozostawały bez odpowiedzi. Czyżby lekceważono jego wysiłki, jego zapał? „Może to brak zaufania? — rozważał. — Przecież nie wywodzę się ze szlachty, a z pewnością wiedzą o moim zdaniu na temat dworów”. Niewesołe myśli kłębiły się w zmęczonej głowie pułkownika. W małoj izdoboo ohałupy, w któroj ^ntr-rymnł się na nocleg, było duszno, mimo że okna otwar-
85