- To wcale nie będzie mniej umoralniające.
- Poza tym, że chcemy wytknąć to i owo rodzinie królewskiej, to czego jeszcze chcemy?
- Dobre pytanie, Persja. Może od tego należało zacząć. - Tonio wyprostował się i pokręcił głową. - Mam wrażenie, że tak się skupiłem na szukaniu pomysłów, że zapomniałem, jaki jest podstawowy zamysł Banitów.
- Wydaje mi się, że to nie musi być bardzo bankowe - zauważyłam. - Tylko musi nam się wszystkim podobać.
Nicholas wszedł w chwili, gdy kończyłam zdanie.
Floss zapytała go, gdzie jest Fred. Wzruszył ramionami. Wyglądał na zmęczonego.
- Chyba uznał, że puszczenie tego miejsca z dymem nie było jednak najlepszym pomysłem. Stwierdził, że potrzebuje przestrzeni, by się zastanowić.
- Myślę, że się z nim zgadzamy - stwierdził Tonio, gdy do pokoju weszli Max i Łucja. Max rozmasowywał palce, a Łucja miała siniaka na przedramieniu i bandaż na kolanie. Wyglądali na równie zmęczonych, co reszta.
- O rany - Tonio rozejrzał się po pokoju - to wygląda tragicznie.
Max wyciągnął się na podłodze i westchnął.
- Czy to ta kraina mnie tak męczy, czy po prostu nie podoba mi się to, co teraz robię?
Pytanie rzucił w przestrzeń, ale odpowiedziała Floss.
- Magia osadowa. Płynie gdzie popadnie i wpływa na każdego, na kogo trafi. - A potem dodała: - Ale możesz też nie być zadowolony z tego, co teraz robisz.
Max zamknął oczy, a Tonio poklepał go po głowie.
- Jeśli to magia jest winna, to niektórzy poczują się czuć zmęczeni - mówiła dalej Floss. - Ale inni pokrzepieni.
Brzmiało to tak, jakby próbowała dodać nam sił, ale bez skutku.
- Mnie nic nie doenergetyzowało - wymamrotał Nicholas.
- To nie takie oczywiste, gdy samemu jest się magicznym - powiedziała Floss przepraszająco.
- Uważamy, że Pan Foks to marny pomysł - odezwał się nagle Tonio.
Nicholas natychmiast się rozpromienił.
- Och, to dobrze - stwierdził, a Łucja oparła się na łokciach, skrzywiła i odetchnęła z ulgą.
- Czemu mi po prostu nie powiedzieliście? - zapytał Tonio.
- Ja powiedziałam - zauważyłam.
- Tak, ty tak. Ale nikt poza tym.
- Wydawało mi się, że uda się to jakoś poskładać -stwierdziła Floss.
- No pewnie. - Nicholas skinął do Floss. - Ty przynajmniej rozumiesz magię, a to jedyne, czym moglibyśmy uratować przedstawienie.
Łucja odezwała się tak, jakby mówiła do siebie.
- Karaoke.
Nicholas się skrzywił.
- Och, nie. Karaoke to jedna z najsmutniejszych możliwych rzeczy. Najwyraźniej nigdy nie byłaś w barze z karaoke. Kompletne beztalencia występują przed pijaną publicznością. To bolesne. Nie słodkie. Nie zabawne. Po prostu boli.
Zgodziłam się z nim.
- To prawda, Łucja. Kiepski pomysł.
Łucja wyglądała tak, jakby ją ktoś obraził.
- Kukiełkowe karaoke. - Jak gdyby to wszystko wyjaśniało.
157