Księga pierwsza - Dusza tłumu 31
Niektórzy psychologowie, badając tłum z punktu widzenia jego czynów przestępczych i zwracając uwagę przede wszystkim na ich częstotliwość, stwierdzili, że poziom moralny tłumu jest bardzo niski. Nie da się zaprzeczyć, że często twierdzenie to jest słuszne. Ale dlaczego? Po prostu dlatego, że w duszy każdego człowieka drzemią instynkty burzycielskie i zdolność do okrucieństwa, będące pozostałością epoki pierwotnej. Jednostka zdaje sobie sprawę, że danie posłuchu tym instynktom może wprowadzić na niebezpieczną drogę, ale kiedy znajdzie się w nieodpowiedzialnym tłumie, który zapewnia jej bezkarność, wówczas nie dba o ich stłumienie.
Okrucieństwo tłumu i upodobanie do myślistwa mają wspólne źródło. Tłum, mordując swą bezbronną ofiarę, daje dowód nikczemnego okrucieństwa. Okrucieństwo to jest w oczach człowieka myślącego blisko spokrewnione z okrucieństwem myśliwych, którzy się zbierają, by z przyjemnością przyglądać się rozdzieraniu nieszczęśliwego jelenia przez zażarte psy.
Tłum, będąc zdolny do mordu, podpalenia i każdej innej zbrodni, równocześnie jest w stanie wytężyć swe siły dla dokonania czynów wzniosłych i bezinteresownych, o wiele wspanialszych od tych, na jakie może się zdobyć jednostka. Każde odwołanie się do miłości Ojczyzny, do uczuć religijnych, do poczucia honoru oddziałuje na tłum, który jest zdolny do bezgranicznych poświęceń. W dziejach ludzkości mamy wiele przykładów podobnych do wypraw krzyżowych i do ochotników z roku 1793.
Jedynie zbiorowości są zdolne do wielkiego poświęcenia i wysoce bezinteresownych czynów. Ile tłumów zginęło bohatersko w obronie wierzeń oraz idei, haseł, których często prawie nie rozumiały. Tłum strajkujący czyni to raczej z posłuszeństwa wydanemu hasłu niż dla uzyskania podwyżki zarobków. U jednostki interes osobisty jest najczęstszym bodźcem postępowania, w tłumie zaś odgrywa on bardzo nieznaczną rolę. Przecież trudno wyobrazić sobie, by osobiste względy wiodły tłum na krwawe wojny, których celów na ogół nie rozumiał, chociaż dał się mordować tak łatwo jak skowronek zahipnotyzowany przez lusterko myśliwego.
Nawet największy drań, gdy stanie się cząstką tłumu, staje się na ten czas zwolennikiem bardzo surowych zasad moralnych. Taine opowiada, że uczestnicy band mordujących w pamiętnym wrześniu 1793 roku oddawali do rąk komitetów rewolucyjnych portfele i klejnoty znalezione przy mordowanych ofiarach, chociaż bezkarnie mogli je ukryć1. Tłum nędzarzy zdobywający w czasie rewolucji 1848 roku pałac Tuileries nie zagarnął ani jednego z klejnotów, które przecież mogły go olśnić, a jeden taki klejnot wystarczyłby dla zabezpieczenia bytu na wiele lat.
Ta moralność jednostki w tłumie wygląda na pozór fantastycznie, a jednak jest prawdziwa. Owo umoralnienie jednostki przez tłum nie jest regułą, niemniej
Działo się tak na skutek ogłoszenia przez Komitet Ocalenia Publicznego mobilizacji i zwiększenia terroru (przyp. red.).