Ciekawą sytuację obserwujemy w listach dedykacyjnych adresowanych do dzieci lub młodzieży dorastającej. Charakterystyka ich sylwetki wybiega najczęściej w przyszłość i właściwie zawiera rady, pouczenia adresatów. Kwestię tę ilustruje na przykład zespół listów dedykacyjnych kierowanych do królewicza Władysława Zygmunta, późniejszego króla Władysława IV. Już jako dziecko cieszył się. on dużą sympatią szlachty polskiej, z zainteresowaniem- śledzono postępy królewicza w naukach, podpatrywano jego skłonności.. Wielu pisarzy obdarzało go też swymi dziełami. Twórcy tacy, jak Grochowski, Miaskowski,-. Birkowski ■ i inni, kreślili wizerunek idealnego władcy i wyrażali • nadzieję, że królewicz takim w przyszłości będzie. Ale przesłanek do pochwały — jak można to zauważyć — poszukiwali w uzdolnieniach i zainteresowaniach królewskiego syna.
/Tak więc ogólnie przyjmowano, że adresata należy w liście chwalić1, ale jednak~Uswiadamiah'ó~śbbie,-iż-u podstaw i chwalenia, i przesady w pochwałach tkwić powinny realne przesłanki. Jeżeli autor popuszczał zbytnio wodze fantazji, narażał na ośmieszenie siebie, a przede wszystkim narażał na drwiny .opiewaną osobę. W takiej sytuacji list dedykacyjny, który poprzez akt przypisania dzieła miał przynieść wyróżnienie, stawał się akcentem negatywnie ważącym na prestiżu adresata. Bali się też panowie, takich przesadnych twórców, czego dowodem-.są ironiczne napomknienia Stanisława Grochowskiego:.
Ilekroć, Ojcze Skarga, panom rym swój dawam Albo książkę poświęcam, kłopot im za dawam.
Ba, podczas na drugiego taka trwoga padnie,' ' -
Że tytuł swój ujrzawszy, na twarzy pobladnie.
Powiem przyczynę, przecz tak chwałą pogardzają: 8
Podobno chwalebnego rzadko co działają.2 ...... -
Podwójny adres listu., dedykacyjnego wyznaczał z-kolei. jego- funkcje. Jak każdy list — mówiliśmy już o tym — był nosicielem pewnej sprawy między nadawcą a adresatem. Mogło chodzić na przykład :<j 'Wyrażenie wdzięczności adresatowi, o pozyskanie jego przychylności i poparcia (czasem materialnego), o zapewnienie książce bezpieczeństwa. Wielkie nazwisko — jak o tym świadczył wiersz Janickiego^--było tarczą ochronną,- -oprócz tego wspaniałą reklamą dla dzieła. Lapidarnie, w zg-r-abmej
poincie ujął też te wszystkie (kwestie Jan Jurkowski, kończąc list dedykacyjny do Jana Tęczyńskiego następującym wersem:
Przyjm w ozdobę z obroną, bądź tarcz mych Muz, proszę.3
Podkreśla się w tych słowach, że fakt przypisania dzieła jest wyróżnieniem osoby adresata, zapewnia mu sławę (dochodzi tu do głosu przekonanie, że to, co utrwalone w literaturze, żyje na wieki), w zamian za to zobowiązany jest on do pewnych działań na rzecz dzieła i jego autora. Oczywiście nadzieje pisarzy nie były wypowiadane wprost, lecz zręcznie „wpisywano” je w tekst. I tylko dzięki temu, że list był przekazem wysoce skonwencjonalizowanym, można było z niego wyczytać także to, co nie zostało napisane. Liczono na uczestnictwo odbiorcy, który — znając schemat dedykacji — potrafił uzupełnić brakujące elementy informacyjne.
Konwehcjonalność oddania dzieła pod opiekę jeszcze wyraźniej widać w przypisaniu Hieronima Morsztyna (Zwierciadło statecznego i szalonego młodzieńca; początek XVII wieku):
A ten snopek, choć młodo sierpem poderzniony,
Niechaj będzie pod szczytem twej zwykłej obrony, Aby się nań języki ludzkie nie targały,
Ani go draporytmne paszczęki kąsały.
Boć dzisia Zoilusów nastało tak wiele,
2e swego nic nie mając, cudze szczypią śmiele.
A za to w twej stodole tak schowane będzie,
Że (tego żaden taki wroblik nie dojedzie [dosiądzie}.4
Zdajemy sobie sprawę, że w wielu wypadkach chodziło o opiekę symboliczną. Hieronim Morsztyn kierował jednak swój tekst do Samuela Łaskiego, sekretarza i dworzanina Jego Królewskiej Mości; w takiej sytuacji ewentualne ataki na dzieło byłyby też atakami na dostojnika królewskiego i symboliczne słowa oddania utworu w opiekę — w potrzebie mogły nabrać znaczenia realnego. Znamy przykłady, kiedy odpowiedzialnością za treść dzieła obciążano nie tylko autora, ale i adresata dedykacji. Taka sytuacja zaistniała na przykład w 1650 roku, gdy posłowie moskiewscy żądali potępienia (spalenia) paru ksiąg zawierających treści obraźliwe pod adresem ich państwa; oskarżano wtedy między innymi
rackie. T. 16.
i
33
Erazm z Rotterdamu w liście, dedykacyjnym poprzedzającym Adagia, skierowanym do Lorda Anglii, Wiliama Mountjoy, pisał: „Pisarze zwykle pochwałami adresatów swych prac zapełniają większą część przedmowy. Słuszna to nagroda dla prawdziwej cnoty, że pamięć jej utrwali się wśród potomnych. A najlepszym pomnikiem są tutaj księgi." (Adagia. Przeł. i oprać. M. Cytowska. Wrocław 1973, s. 9). Twórcy polscy wieku XVII także niejednokrotnie w swych wypowiedziach metaepistolarnych dawali świadectwo przekonaniom, iż adresata Jistu dedykacyjnego należy pochwalić. Jeśli tego nie robili, poczuwali się do obowiązku usprawiedliwienia, wyjaśnienia.
S. Grochowski: Toruńskie nocy. Kraków 1610.
J. Jurkowski: Scylurus polski. Kraków 1604.
Dedykację poprzedzającą dziełko H. Morsztyna przedrukował J.K. Gieysztor w: Dział antykwarski. Nr 15: Katalog oddzielnych tomów, tytułów i kart dzieł dawnych i wyczerpanych. Warszawa 1896, s. 6—8. Por. także: P. Buchwald--Pełcowa: Nieznane i zapomniane wiersze Hieronima Morsztyna^Jtk-^iscellanea staropolskie. T. 4. Red. R. P o 11 a k. Wrocław 1972, s. 293—295f^rchiwiiłn Lite-
3 ..Sławorodne wizerunki"