PSALM POKUTNY
Panie, ratuj mnie, albowiem słaby jestem i nikczemny i nie wyjdę sam z otchłani swojej.
Oto ginę okrutny nikczemnością swoją — oto konam z obrzydzenia dla swego serca.
Panie, każ mi wstać i iść, gdyż chory jestem bardzo i umrę, jeżeli Ty mnie nie uzdrowisz.
Tknij laską swoją me udręczone serce, by nie umarło z obrzydzenia dla nikczemności swojej.
O jak nikczemny jestem, jaki słaby! Panie, Panie, od serca mego nie odwracaj swojej twarzy.
Ty, który widzisz jego złość i ohydę, kiedy się cieszy i kiedy płacze.
Ty, który znasz brzemię klątwy na mnie ciążącej, a nie dałeś aniołom swoim zdjąć mi jej z ramion.
Niechaj się stanie, jako się stać ma i dzieje — albowiem nikczemny jestem, godny mąk srogich i nicości.
Nie dla mnie radość, albowiem jestem trucizna. Nie dla mnie życie wiekuiste, albowiem jestem niczym.
«
Żwir nadmorski więcej pożytku ma i więcej znaczy w obliczu Twoim niż ja.
Niczym jestem dla Ciebie i niczym dla twego stworzenia — przeto umieram z obrzydzenia dla duszy swojej.
O czemu, Panie, stworzyłeś jestestwo moje! o czemu stworzyłeś jego złość niepotrzebną i jego cierpienie daremne!
Zali każesz truciźnie zatruwać mnie lata, zanim wtrącisz mą duszę w piekło unicestwienia?
Zali już na zawsze rzuciłeś mnie tęsknocie na pożarcie — nikczemnej tęsknocie gadu do aniołów?
Zasłoń anioły swoje przede mną, niechaj ich nie ogląda tęsknota moja straszna.
Boleścią jest mi widok piękności, albowiem jestem nikczemny.
Gdy oglądam cuda Twoje — pierś mi wzbiera łkaniem i w oczach stają mi łzy gorące i wołam śmierci.
Oddal ode mnie, Panie, cuda Twoje, albowiem ginę z tęsknoty i obrzydzenia.
Oddal ode mnie ten kielich gorzkiej pogardy, albowiem pełna jej dusza moja aż do śmierci.
O wielki Duchu, który gładzisz grzechy świata, zlituj się nade mną!
Florencja 9 IV 1900
167