Epoka piśmienna doba staropolska
74 sz, i, <?z, dż i (od XII wieku, o czym dalej) ciszących ś, i, ć, dź.
Musiało upłynąć kilka wieków, zanim w XVI stuleciu ustaliły się zasady polskiej pisowni.
Początki były bardzo trudne. Pisano, w przybliżeniu tylko oddając właściwą wymowę zapisywanych polskich wyrazów. W dodatku pisali zrazu przede wszystkim cudzoziemcy, którym obce były niuanse polskiej fonetyki, ciążyły natomiast nad nimi obce nawyki pisowniowe. Wreszcie każdy pisał, jak umiał, po swojemu, na własną rękę borykając się z. trudnościami, gdyż nic było (i w ówczesnych warunkach być nie mogło) żadnej instytucji, która by odegrała rolę koordynatora indywidualnych wysiłków (z wolna dopiero zaczynały się wykształcać lokalne tradycje pisowniowe w kancelariach biskupich i książęcych, większych skryptoriach klasztornych itp.). Toteż niektórych najstarszych zapisów nie potrafimy dziś odczytać. Jeżeli w jakimś łacińskim dokumencie napotkamy zapis Mesco, bez trudu odczytamy go jako Mieszko (autor nie dysponując znakiem dla miękkiego m użył „zastępczo” znaku dla najbliższej pod względem fonetycznym spółgłoski twardej, tzn. m; podobnie - nie dysponując znakiem dla szumiącego - użył znaku najbliższej pod względem fonetycznym spółgłoski, tzn. syczącego .ę; wreszcie głoskę k oznaczył na sposób łaciński przez c). Takie zapisy natomiast, jak Schinesghe czy A lemur a (w dokumencie Dagome iudex, którym Mieszko I oddał swoje państwo w opiekę papieżowi) do dziś nie doczekały się odczytania i wyjaśnienia zadowalającego ogół językoznawców. Wspomniany zapis Mesco jest typowy dla pierwszej, najstarszej fazy naszej pisowni. Faza ta. zwana fazą pisowni (lub grafii) niczłożonej, trwała do ostatnich dziesięcioleci XIV wieku. Obejmuje wiec ona zapisy pojedynczych wyrazów polskich, głównie nazw własnych (a zatem zabytki w rodzaju Bulli gnieźnieńskiej), a z tekstów ciągłych jedynie Kazania świętokrzyskie (Bogurodzica, jak pamiętamy, zachowała się tylko w stosunkowo późnych odpisach). Istotą pisowni niezłożonej była dążność do poprzestawania na zasobie, liter łacińskich (jako zasada, gdyż wyjątki zdarzały się od początku: w najdawniejszych dokumentach samogłoski nosowe oznaczano dwuznakami typu en, em, an, am, np. Dambnizia (= Dąbnica) w Bulli — a w Kazaniach świętokrzyskich dla jednej już teraz nosówki (o rozwoju samogłosek nosowych w następnym rozdziale)
pojawia się nowa litera <p, później zastąpiona przez o lub ó)- Tak więc w Bulli nazwę Krzyż zapisano jako Criz, imię Wszem ir — jako Vsentir, a w Kazaniach świętokrzyskich zdanie: „Idzie lobie kroi zbawiciel, iżby nas ot wieczne śmirci zbawił” - jako: yde tohe kroi zbauicel, izbi nas otuechne smircy zbauil. Wymienne używanie liter v i u miało swoje źródło w łacinie: pierwotnie na oznaczenie samogłoski u i spółgłoski u (niczgłoskotwórcze) — taka była jej wymowa w okresie klasycznym - używano znaków u i v w zależności od tego, czy pisano na pergaminie lub papirusie (wtedy u), czy ryto w kamieniu (wtedy v).
Poprzestawanie na literach łacińskich miało jednak określone konsekwencje: ponieważ było ich za mało w stosunku do liczby polskich głosek, jedna i ta sama litera musiała pełnić wiele funkcji, tzn. oznaczać różne głoski. I tak np. litera d musiała oznaczać głoski d. dz, di, dż (że oznaczała d, to oczywiste, gdyż zgodne ze stanem łacińskim; głoski dz, dż i dż nic miały znaków w alfabecie łacińskim, a dla wszystkich trzech najbliższą pod względem fonetycznym głoską dysponującą własnym znakiem było d). Litera / musiała oznaczać zarówno głoskę /, jak i nieznaną łacinie głoskę / (przedniojęzykowe); podobnie było z innymi literami. W wyniku tego czternastowieczny skryba, gdy miał zapisać wyraz dal (rzeczownik), pisał dal, gdy jednak wypadło mu zanotować wyraz dal (czasownik), również pisał dal, wreszcie wyraz dział (rzeczownik) także zapisywał dal — a wiec wciąż tak samo. Wielofunkcyjność liter miała zatem swoje złe strony. Z punktu widzenia piszącego pisownia niezłożona była na swój sposób logiczna i konsekwentna, z punktu widzenia czytającego była ona jednak „niekonsekwentna”, a przede wszystkim bardzo niewygodna, gdyż zapis dał można było odczytać wielorako: bądź jako dal, bądź jako dal, bądź wreszcie jako dział. Odczytanie takiego wieloznacznego zapisu w każdym konkretnym wypadku zależało od kontekstu: trzeba było próbować różnych lekcji (odczytań): dali, dali, dziali - i patrzeć, która „pasuje”, tzn. która prowadzi do uzyskania sensownej całości. Bardziej przypominało to rozwiązywanie łamigłówek niż czytanie w naszym rozumieniu. Toteż pod koniec XIV wieku, w miarę pojawiania się coraz większej liczby polskich tekstów, zwyciężyła dążność do bardziej precyzyjnego oddawania w piśmie brzmienia polskich wyrazów - i pisownia niezłożona została