barwiającym zanurzone w nim wydarzenia. Opis powrócił do swojej właściwej roli jednego z elementów narracji — elementu tej samej wagi, co dialog czy budowa postaci.
Może dlatego jakąś niezapomnianą i spokojną prawdą tchną opisy tej opowieści. Dlatego wśród krajobrazów starej, jeszcze nietkniętej industrializacją Anglii mógł się znaleźć fragment wzięty z naszej ziemi. Jest coś mimowiednie symbolicznego w tym, że równina Sedgemoor, na której załamie się los Anny, jest jak równina polska, jak każda...
„Wciągała w nozdrza zapach wilgotnej trawy i mchu. Znała tu każdą ścieżkę, pewną stopą mijała grzęzawiska, nad którymi polatywały szafirowe ważki. Przepiórki krzyczały we wrzosach, a na najbliższym miejscu doliny, przy początku odwadniającego rowu, buczał ukryty bąk.”
Przesunięcie dokonało się na planach jeszcze bardziej istotnych. Oto nowela ta, o zupełnie jednoznacznym sensie historiozoficznym, nigdzie tego sensu — poza ostatnim zdaniem, które tylko przeciąga kreskę pod zamkniętym już rachunkiem i— nie wypowiada wprost. Bo końcowe słowa Anny o tym, dlaczego wszystko było niepotrzebne w jej życiu i w losach Monmoutha, nie' stanowią jakiegoś Odrębnego komentarza, lecz jedynie przypominają temat opowieści. W wyborze zaś tematu, w jego całkowitej zgodności z intencją historiozoficzną, zawiera się dalsze znamienne przesunięcie konstrukcyjne tego utworu. Czynne tło tej niezwykłej opowieści zawarte jest w niezwyczajnym splocie losów ludzkich wśród określonego środowiska historycznego. Jeśli zaś w czym tkwi głęboki subiektywizm pisarza, to jedynie w wyborze takiego właśnie splotu. Reszta dowodu rozgrywa się w kategoriach absolutnie zobiektywizowanej sztuki pisarskiej, a niepokojący urok całości mieści się w tym, że nie sposób wyznaczyć i dostrzec, który rys na tej masce świata jest rysem jakiegoś innego, pod nią utajonego oblicza.
Tak więc z pozoru zwężona — w zestawieniu z poprzednią nowelistyką pisarza — Bitwa na równinie Sedgemoor jest w istocie tylko bardziej skoncentrowana i sprzężona. Płonie
I
dotkliwym światłem słońca uchwyconego w soczewką. Chociaż mniejsze i patrzeć w nie można — parzy dłoń.
Ale Bitwa na równinie Sedgemoor należy do tych utworów, przy których krytyk poprzestający jedynie'na opisie wykręcałby się sianem. Gorzej — mówiłby tym pisarzowi, że jego wizji nie traktuje poważnie. Powiem prosto: nie znam w naszym piśmiennictwie, nie umiem wskazać również u obcych utworu, w którym zwątpienie w sens historii przybrałoby tak tragiczny i tak niepokojący wyraz. Nie w bolesnych relacjach obozowych czy wojennych, nawet nie w zdumionych zapytaniach, jakim prawem ludzie ludziom zgotowali podobny los, ale w dalekich dziejach niepotrzebnego poświęcenia dziewczyny z Bridgewater powiedziano najbardziej dojmujące prawdy o historii, która w pewnych epokach zdaje się tracić sens.
Światło takich prawd parzy dłoń i każda zdrowa dłoń umyka — słusznie. Jestem przekonany, że po wielu latach to właśnie opowiadanie, bardziej niż histeryczne okrzyki, będzie odsłaniać jakieś dno historiozoficznej rozpaczy. Właśnie przez swój rzekomy spokój, przez swe zdyscyplinowane piękno. Dla katharsis konieczne bywa dotarcie do dna, a znaki oczyszczenia są całkiem widoczne w późniejszych opowiadaniach pisarza. Miarą ludzkiej odwagi Iwaszkiewicza jest, że sięgnął tam, gdzie przebywać nie można, czemu przyzwolenia moralnego absolutnie dać nie sposób.
Powszechnie zauważono, że nowele Iwaszkiewicza osnute na tematach okupacyjnych mówią raczej o prawdach psychologicznych powszechnie ważnych, natomiast dwa opowiadania o temacie historycznym mówią raczej o historycznej — przeżytej przez nas podbudowie tamtych opowiadań. Zauważono, lecz nie odpowiedziano, dlaczego. Bo postawa podobnego zwątpienia daje się wyrazić jedynie w kształcie dalekiej aluzji historycznej, która przesnuwa mgłą zarysowany sens historiozoficzny, która, żeby tak powiedzieć, część tego sensu odprowadza tylko ku tamtym wypadkom, czytelnikowi pozostawiając jakieś furtki ochronne: — a może to jedynie wówczas, przed wiekami ...