i duchownym). Ową „inną Amerykę", która mówi tym językiem, można napotkać wszędzie, gdzie ludzie są wykluczani (lub sami się wykluczają ) ze świata akuratności klasy średniej. Taką Amerykę odnajdujemy w tych odłamach klasy robotniczej, które nie postąpiły jeszcze zbyt daleko na drodze embourgeoisement3, w slumsach, na ubogich przedmieściach i w tych dzielnicach miast, które socjologowie społeczności miejskich nazywali „strefami przejściowymi". Bardzo silnie wyraża ją świat Murzynów amerykańskich. Napotykamy ją także w półświatkach tych, którzy z takich czy innych powodów usunęli się dobrowolnie z Main Street i Madison Avenue — w świecie hipstersów, homoseksualistów, włóczęgów i innych „ludzi marginesu", w tych światach, które są starannie usunięte z pola widzenia na ulicach, gdzie mieszkają, pracują i bawią się en familie4 porządni ludzie (jakkolwiek owe światy mogą faktycznie w pewnych okolicznościach bardziej odpowiadać osobnikowi męskiemu z gatunku „porządnych ludzi" — a dokładniej, w okolicznościach, w których znajduje się on szczęśliwie sans familieY\
Amerykańska socjologia, szybko zaakceptowana zarówno przez koła akademickie, jak i przez tych tych, którzy zajmują się działalnością społeczną, była od początku związana z „Ameryką oficjalną", ze światem polityki lokalnej i narodowej. Socjologia dzisiejsza podtrzymuje tę szacowną więź z uniwersytetem, biznesem i rządem. Słowo „socjologia" rzadko wywołuje uniesienie brwi, wyjąwszy brwi tych rasistów z Południa, którzy są wystarczająco piśmienni, żeby przeczytać komentarze do ustawy o desegregacji z 1954 roku. Jednakże gotowi jesteśmy twierdzić, że istnieje ważny podskórny nurt amerykańskiej socjologii, związany z ową „inną Ameryką" plugawego języka i trzeźwych postaw, z owym stanem ducha, który nie chce się poddać oficjalnym ideologiom, wzruszyć się innymi czy pozwolić się im oszołomić.
To bezceremonialne spojrzenie na amerykańską scenę najwyraźniej można dostrzec u Thorsteina Veblena, jednego z wcześniejszych wybitnych socjologów amerykańskich. Jego biografia sama stanowi przykład mar-ginesowości: trudny charakter mizantropa; urodzony na farmie norweskiego osadnika na pograniczu stanu Wisconsin; uczący się angielskiego jako obcego języka; wplątany cale życie w związki z moralnie i politycznie
* fmbourgeorsement tfr.fc nabieranie mieszczańskiego (burżuazyincgoi charakteru.
* In famr/fe (fr.): w rodzinie
* Sans familie (fr.fc bez rodziny.
podejrzanymi indywiduami; akademicki tułacz; niepoprawny uwodziciel cudzych kobiet. Perspektywa Ameryki uzyskana pod tym kątem widzenia obecna jest w otwartej satyrze, przewijającej się niczym czerwona nić przez prace Veblena (osobliwie przez jego Teorię klasy próżniaczej), które stanowią twarde spojrzenie z dołu na uroszczenia amerykańskiej haute bourgeoisie‘ Veblenowski pogląd na społeczeństwo najłatwiej można zrozumieć, gdy traktujemy go jako zbiór przenikliwych spostrzeżeń negujących szablony klubów rotariańskich7. Zestawmy tu więc jego pojęcie „konsumpcja na pokaz" — z entuzjazmem klasy średniej dla „lepszych rzeczy"; jego analizy procesów ekonomicznych w kategoriach manipulacji i marnotrawstwa — z amerykańskim etosem wydajności; jego rozpoznanie matactw spekulacji nieruchomościami — z amerykańską ideologią społeczności lokalnej; wreszcie, najbardziej cierpki, jego opis życia akademickiego (w The Higher Learning in America) w kategoriach szalbierstwa i pychy — z amerykańskim kultem wykształcenia. Nie przyłączamy się tutaj do swoistego neovebleniz-mu, który stał się modny wśród niektórych młodszych amerykańskich socjologów, ani też nie twierdzimy, że Veblen był jakimś tytanem na polu socjologii. Wskazujemy jedynie na jego bezceremonialną ciekawość i bystrość jako na rysy perspektywy otwierającej się z tych miejsc w kulturze, gdzie w niedziele wstaje się z łóżka i zaczyna się golić dopiero koło południa. Nie twierdzimy też, że bystrość jest powszechnym znamieniem braku respektu. Głupota i indolencja myślowa prawdopodobnie rozdzielone są dość sprawiedliwie na całym spektrum pozycji społecznych. Jednakże tam, gdzie jest inteligencja, która potrafił uwolnić się od końskich okularów szacowności, możemy spodziewać się dokładniejszego obrazu społeczeństwa niż tam, gdzie figury retoryczne brane są za rzeczywistość.
W empirycznych badaniach socjologii amerykańskiej znajdujemy wiele dowodów tej samej fascynacji bezceremonialnym spojrzeniem na społeczeństwo. Przykładowo, gdy spoglądamy wstecz na gwałtowny rozwój badań nad miastami podejmowanych na uniwersytecie w Chicago w latach dwudziestych, uderza nas, że uwagę tamtych badaczy wyraźnie przyciągają nieodparcie ciemniejsze strony życia miejskiego. Rady Roberta Parka, najważniejszej postaci tego nurtu, udzielane studentom sprowadzały się do
* Haute bourgeoisie (Ir,!: wielka burźuazja.
7 Kluby rotariafekic (Rotary Club! — międzynarodowa organizacja założona w Chicago w 1905 r„ której jednym z celów deklarowanych była służba społecznościom lokalnym i dz:ałan»e na rzecz pokoju na świecie. Zrzeszała w praktyce ludzi o wyższym prestiżu społecznym — biznesmenów, ludzi nauki, notabli lokalnych.
49