przedkatolicki i katolicki. Nieuchronnie przy tym okres poprzedzający wydarzenie uznane teraz za rozstrzygające interpretowany jest jako przygotowanie. Prorocy starego wyznania zostają uznani za zwiastunów i przepo-wiadaczy nowego. Innymi słowy, nawrócenie jest aktem, w którym przeszłość zostaje dramatycznie przekształcona.
Satori, doświadczenie iluminacji poszukiwane w buddyzmie Zen, określane jest jako „widzenie rzeczy nowymi oczami", jest to najoczywiściej trafne w odniesieniu do nawróceń religijnych i metamorfoz mistycznych, lecz także współczesne wyznania świeckie są dla swoich adherentów źródłem bardzo podobnych doświadczeń. Proces stawania się komunistą na przykład wymaga drastycznego przewartościowania własnej przeszłości. Tak jak chrześcijański neofita widzi swoje dotychczasowe życie jako długą noc grzechu i oderwania od zbawczej prawdy, tak młody komunista pojmuje swoją przeszłość jako uwięzienie w okowach „fałszywej świadomości" mentalności burżuazyjnej. Minione zdarzenia muszą zostać poddane radykalnej reinterpretacji. To, co niegdyś było beztroską uciechą, jest teraz uznawane za grzech pychy albo też to, co było osobistą uczciwością, jest teraz widziane jako burżuazyjny sentymentalizm. Konsekwentnie, dawniejsze więzi muszą także zostać przewartościowane. Może nawet okazać się konieczne odrzucenie miłości do rodziców jako pokusy odszczepieństwa bądź jako zdrady wobec partii.
Podobnej metody składania niezgodnych fragmentów biografii w sensowny system dostarcza wielu ludziom w naszym społeczeństwie psychoanaliza. Metoda ta jest szczególnie użyteczna w dostatniej społeczności klasy średniej, zbyt „dojrzałej" na heroiczne poświęcenia wymagane przez religię czy rewolucję. Dysponując zawiłymi i rzekomo naukowymi środkami wyjaśniania wszelkich zachowań ludzkich, psychoanaliza dostarcza swym adherentom luksusu przekonującego obrazu symych siebie, nie stawiając wobec nich żadnych moralnych żądań i nie burząc ich socjoekonomicznych kramików. Jest to oczywiście — w porównaniu z chrześcijaństwem czy komunizmem — techniczne udoskonalenie metody nawracania. Poza tym reinterpretacja przeszłości dokonuje się w analogiczny sposób. Ojcowie, matki, bracia, siostry, żony i dzieci wrzucane są kolejno do pojęciowego kotła i wyłaniają się jako przeobrażone postacie Freudowskiego panteonu. Edyp zabiera Jokastę do kina i zastaje Praojca za stołem śniadaniowym. I znowu wszystko ma sens.
Doświadczenie nawrócenia na jakiś system znaczeń, który może uporządkować rozproszone dane czyjejś biografii, jest przeżyciem wyzwalającym i głęboko satysfakcjonującym. Być może ma ono swe korzenie w głębokiej ludzkiej potrzebie porządku, celowości i zrozumiałości. Jednakże świtające wówczas podejrzenie, że to i wszelkie inne nawrócenia nie muszą być ostateczne, że można przechodzić rekonwersje i re-rekonwersje, jest jedną z najbardziej przerażających myśli, jakie mogą przyjść do głowy. Doświadczenie tego, co nazywaliśmy „alternacją" (będącą właśnie postrzeganiem siebie w nieskończonych szeregach luster, z których także transformuje nasz obraz w nową potencjalną konwersję), przyprawia o zawrót głowy, prowadzi do swego rodzaju metafizycznego lęku przestrzeni, w obliczu nakładających się na siebie w nieskończoność horyzontów własnego możliwego bytu. Najprzyjemniej byłoby, gdybyśmy mogli teraz przedstawić socjologię jako ową magiczną pigułkę, którą wystarczy połknąć, aby wszystkie te horyzonty uporządkowały się. Gdybyśmy tak postąpili, dodalibyśmy po prostu jeszcze jedną mitologię do tych wszystkich, które obiecują wyzwolenie od epistemologicznych niepokojów choroby „alter-nacyjnej". Socjolog. quai socjolog, nie może obiecywać żadnego takiego zbawienia (w swych zajęciach nadprogramowych może on być guru. lecz to nas tu nie obchodzi). Podziela on ściśle los każdego innego człowieka, zmuszony do życia w sytuacji, gdy informacja o ostatecznym sensie rzeczy jest skąpa, często wyraźnie fałszywa i prawdopodobnie zawsze niekompletna. Nie ma on żadnych epistemologieznych cudów na zbyciu. Co więcej, socjologiczny układ odniesienia jest tylko jeszcze jednym systemem interpretacji, który można zastosować w odniesieniu do egzystencji i który może być zastąpiony innymi próbami biograficznej hermeneutyki.
Niemniej socjolog może dostarczyć ludziom, próbującym odnaleźć drogę w dżungli konkurujących światopoglądów, bardzo prostej i dlatego tym bardziej użytecznej wiedzy, że każdy z tych poglądów na świat jest ugruntowany społecznie. Ujmując to nieco inaczej, każdy Weltanschauung jest sprzysiężeniem. Spiskowcami są ci, którzy tworzą sytuację społeczną, w której pewien szczególny światopogląd jest uznawany za oczywisty Jednostka, która znajduje się w tej sytuacji, staje się z każdym dniem coraz bardziej skłonna do podzielania jej podstawowych założeń. Oznacza to, że zmieniamy nasze światopoglądy (a zatem i nasze interpretacje oraz reinterpretacje własnej biografii) wraz z przemieszczaniem się z jednej sfery społecznej do innej. Tylko obłąkany lub rzadki przypadek geniusza może zamieszkiwać jakiś świat znaczeń samotnie. Większość z nas przyswaja sobie
* Ouj (tac.)- |4ko.
65