PERSPEKTYWA SOCJOLOGICZNA -CZŁOWIEK W SPOŁECZEŃSTWIE
W pewnym wieku dzieci są wielce zaintrygowane możliwością umiejscowienia się na mapie. Wydaje się im niezwykłe, że czyjeś tak dobrze znane życie ma w rzeczywistości całkowicie przebiegać na obszarze zakreślonym przez układ zupełnie bezosobowych (i jak dotychczas nie znanych) współrzędnych na powierzchni mapy Okrzyki dziecka w rodzaju: „Byłem tutaj!" i „A teraz jestem tutaj!" zdradzają zdumienie, że miejsce ostatnich wakacji zapisane w pamięci przez tak ściśle osobiste wydarzenia, jak posiadanie pierwszego psa czy sekretne gromadzenie kolekcji robaków, miałoby oto określoną szerokość i długość — obmyślone przez ludzi nieznajomych jego psu, jego robakom i jemu samemu. To umiejscawianie się w układach wyznaczonych przez nieznajomych jest jednym z ważniejszych aspektów tego, co zwane jest, być może eufemistycznie, „dojrzewaniem". Partycypuje się w rzeczywistym świecie dorosłych przez posiadanie adresu. Dziecko, które jeszcze niedawno mogło wysłać list zaadresowany: „Do mojego dziadziusia", teraz informuje swego kolegę, zbieracza robaków, o swym dokładnym adresie — ulica, miasto, stan — i odkrywa swe próbne jeszcze podporządkowanie dorosłemu widzeniu świata, dramatycznie usankcjonowane przez nadejście listu.
W miarę jak ko przyswaja rzeczywistość tego widzenia świata, gromadzi ono coraz więcej adresów — „Mam sześć lat”, „Nazywam się Brown, jak mój ojcfcć: ale moi rodzice są rozwiedzeni”, „Jestem prez-biterianinem”, „Jestefft Amerykaninem", wreszcie być może: „Uczę się w klasie dla dzieci wybitnie zdolnych, ponieważ mam współczynnik inteligencji 130". Horyzonty tego świata, tak jak określają go dorośli, wyznaczone są prze; współrzędne nałożone przez odległych kartografów. Dziecko może sobie tworzyć alternacyjne tożsamości, występując jako ojciec, gdy bawi się w dom. jako wódz indiański czy Davy Crockett, lecz zdaje sobie ono cały ć/as sprawę z tego, że jest to tylko zabawa i że jego rzeczywiste dane to t<\ które zostały zarejestrowane przez władze szkolne. Nie dajemy tu cudzysłowów i tym samym zdradzamy, że my także v\' dzieciństwie zostaliśmy usidleni przez normalność. Oczywiście powinniśmy ująć wszystkie te kluczowe słowa w cudzysłowy: „zdaje sobie sprawę", „rzeczywiste", „dane*. Normalne dziecko to dziecko, które wierzy w to. co mówi się w aktach s2k olnych. Normalny jest dorosły, który żyje w ramach przypisanych mu współrzędnych.
To, co zwane je>t punktem widzenia zdrowego rozsądku, jest w istocie uznanym za oczywisty punktem widzenia dorosłego. Dzieje się tak za sprawą akt szkolnych, które stały się ontologią. Jednostka utożsamia teraz swój byt, jako coś samo przez się zrozumiałego, ze sposobem, w jaki została opisana na mapie społecznej. Co to oznacza dla jej tożsamości i jej wyobrażeń, rozważymy dokładniej w następnym rozdziale. W tej chwili interesuje nas sposób, w jaki owo umiejscowienie określa ściśle, co jednostka może robić i czego może oczekiwać od życia. Być umieszczonym w społeczeństwie znaczy — znajdować się w punkcie przecięcia określonych sił społecznych. Zazwyczaj ignoruje się te siły na własne ryzyko. Człowiek porusza się w społeczeństwie w ramach dokładnie określonych układów władzy i prestiżu. I gdy tylko dowiaduje się, jak zlokalizować samego siebie, dowiaduje się zarazem, że nie ma w tej sferze wielkiego wyboru.
Sposób, w jaki jócjnostki z klasy niższej używają zaimków „oni" i „ich", dobrze wyraża tę świadomość heteronomiczności życia. „Oni" urządzili wszystko w pewien śposób, „oni" nadają ton, „oni" dyktują reguły. To pojęcie „ich” niełatwo daje się identyfikować z konkretnymi jednostkami czy grupami. Jest to „system", mapa sporządzona przez obcych, według której trzeba się posuwać. Patrzylibyśmy jednak na „system" w sposób jednostronny, gdybyśmy sądzili- że pojęcie to traci swój sens, gdy przeniesiemy się na wyższe poziomy społeczeństwa. Zapewne znajdziemy tam większe poczucie
69