laozi, a stoicy przekształcili je w całą teorię oporu. Osoba wycofująca się ze sceny społecznej w stworzony przez siebie świat religii, intelektu czy sztuki oczywiście zabiera na to dobrowolne wygnanie język, tożsamość i zasób wiedzy, które nabyła na łonie społeczeństwa. Niemniej jest możliwe, choć często związane z poważnym psychologicznym kosztem, zbudowanie sobie duchowej fortecy, w której wnętrzu codzienne wymagania społeczeństwa mogą być prawie całkowicie ignorowane. A wówczas intelektualny kształt tej fortecy formowany jest w większym stopniu przez daną jednostkę niż przez ideologie otaczającego ją systemu społecznego. Jeśli zaś znajdą się inni, którzy przyłączą się do tego przedsięwzięcia, może się ukształtować całkiem rzeczywiste kontrspołeczeństwo, którego stosunki z tamtym, „prawowitym" społeczeństwem mogą być sprowadzone do dyplomatycznego minimum. Nawiasem mówiąc, w takim przypadku wydatnie zmniejsza się psychologiczne brzemię wycofania się.
Kontrspołeczeństwa, tworzone na fundamencie odchylających się od normy i niezależnych definicji, istnieją w formie sekt, kultów, „zamkniętych środowisk" czy innych grup, które socjologowie zwą subkulturami. Cdybyś-my chcieli podkreślić normatywną i poznawczą odrębność takich grup, to najbardziej trafny byłby termin „subświat". Subświat istnieje w morzu społeczeństwa jako wyspa odszczepionych znaczeń, jeśli odwołać się do obrazowego sformułowania zastosowanego przez Carla Mayera do opisu społecznych właściwości sekciarstwa religijnego. Fanatyzm religijny, wywrotowe poglądy polityczne, niekonwencjonalne praktyki seksualne, zabronione prawem przyjemności — wszystko to może wytwarzać subświaty, starannie chronione przed oddziaływaniem zarówno fizycznych, jak i ideologicznych środków kontroli szerszego społeczeństwa. I tak współczesne amerykańskie miasto może skrywać w sobie — starannie osłonięte przed okiem publiczności — podziemne światy teozofów, trockistów, homoseksualistów czy narkomanów mówiących swym własnym językiem i budujących przy jego użyciu uniwersum nieskończenie odległe znaczeniowo od świata ich współobywateli. Co więcej, anonimowość i swoboda poruszania właściwe współczesnemu wielkomiejskiemu życiu bardzo ułatwiają budowę takich półświatków.
Trzeba jednak podkreślić, że także mniej buntownicze konstrukcje intelektualne mogą w znacznej mierze uwolnić jednostkę od nadzorczego systemu jej społeczeństwa. Człowiek, który z pasją poświęca życie studiowaniu czystej matematyki, fizyki teoretycznej, asyriologii czy zoroas-tryzmu, może poświęcać niewiele uwagi ustalonym wymogom społecznym tak długo, jak długo realizując swe zainteresowania potrafi przetrwać ekonomicznie. I co ważniejsze, typ myślenia, do którego te uniwersa dyskursu w naturalny sposób go przywiodą, będzie cechował rzeczywiście bardzo wysoki stopień autonomii wobec rutynowych wzorców intelektualnych wyznaczających światopogląd społeczeństwa, w którym żyje. Przypomina mi się w związku z tym toast wzniesiony na zgromadzeniu matematyków: „Za czystą matematykę — i niechaj nie będzie z niej nigdy dla nikogo żadnego pożytku!". Inaczej niż niektóre 7 wymienionych wcześniej przypadków, ten rodzaj subświata nie wyrasta z buntu przeciw społeczeństwu jako takiemu, lecz mimo to tworzy autonomiczne uniwersum intelektualne, w którego granicach jednostka istnieje w olimpijskiej bez mała izolacji. Inaczej mówiąc, możliwe jest, aby ludzie — samotnie lub w grupach — budowali swe własne światy i mając takie oparcie, wycofywali się ze świata, do którego byli pierwotnie przysposabiani.
Rozważania nad kwestią sztuki „gmatwania" zbliżyły nas do trzeciego z najistotniejszych sposobów unikania tyranii społeczeństwa — manipulacji. W tym wypadku jednostka nie próbuje przekształcać struktur społecznych ani nie izoluje się od nich, lecz raczej robi z nich świadomy użytek w sposób nieprzewidziany przez ich prawowitych stróżów, wyrąbując sobie w społecznej dżungli ścieżkę stosownie do swoich celów. Erving Goffman dostarczył nam w swych analizach świata „pensjonariuszy" (szpitala psychiatrycznego, więzienia lub tez innych instytucji przymusu) żywych przykładów tego, jak można „wykiwać system", czyli wykorzystać go w sposób nie przewidziany w oficjalnych procedurach postępowania. Więzień, który pracuje w więziennej pralni i używa jej maszyn do prania swych skarpetek, pacjent, który zdobywa dostęp do telefonów dla personelu i prowadzi prywatne rozmowy, żołnierz, który wozi swe przyjaciółki pojazdami wojskowymi — wszyscy oni „kiwają system", proklamując w ten sposób swą względną niezależność od jego twardych żądań. Pochopne byłoby skwitowanie tego rodzaju manipulacji jako wzruszających i nieskutecznych prób buntu. Istnieją pouczające przykłady przyjmowania w koszarach przez sierżantów parku samochodowego całych gromad cill-girls czy użytkowania przez pacjentów urzędowych kancelarii szpitali jako melin bukmacherskich, przy czym taka podziemna działalność trwa nieraz przez bardzo długi czas. Także socjologia przemysłu pełna jest przykładów tego, jak robotnicy potrafią wykorzystywać oficjalną strukturę fabryki do celów odbiegających od intencji kierownictwa, a niekiedy z nimi sprzecznych.
127