lośclq o Wiolo zbyt bog»lq
prowomocno synlczii „oufcowo była Kicay ^i„k mołliwn" **. Nie mo iadncj nsniy n* “O1 nięcic kultury Jako cułości. ••<—>
w maczaniu konkretnej iblorowoici ludzkiej, rozpatrywanej w całokształcie swego tycia kulturalnego, nie mole byt przedmiotem żadnego systematycznego 1 -wyjaśniającego naukowego ujęcia (...) Socjologia jako teoria konkretnych społeczeństw ludzkich (...) jest logicznie niemot-Uwa" «*. Z tego powodu — jak zobaczymy — Znaniecki wzbraniał się długo przed korzystaniem z tradycyjnego terminu ,.społeczeństwo”.
Możliwość stworzenia ogólnej nauki o kulturze była w oczach Znanieckiego możliwością czysto teoretyczną, do której zrealizowania nie przybliżyła sią ani socjologia, ani historia, ani
etnologia Ta ostatnia -nawiązując do dawnej
idei socjologii jako „ogólnej teorii zbiorowości kulturalnych — nie wyszła w istocie poza historyczny opis. który nie jest nauką w ścisłym tego słowa znaczeniu, gdyż nie prowadzi do sformułowania praw. Projektowane przez Znanieckiego nauki są naukami nie o całości, lecz o elementach. Tak więc specjalizacja nauk o kulturze jest nieuchronną konsekwencją bogactwa danych empirycznych, z jakimi nauki te mają do czynienia. Znaniecki mówił o „ciągłym konflikcie” między wymogami ścisłej analizy naukowej i chęcią (wzmacnianą dodatkowo przez potrzeby praktyczne) ogarnięcia materiału w całym jego bogactwie. Z chęci uchwycenia całości rodzi się filozofia kultury, której jednak Znaniecki nie uważał za naukę.
Po drugie, Znaniecki sądził, że rzeczywistość kulturowa nie tylko nie daje się ująć Jako ca-
łość ale i — w rzeczy samej - żadną całością
nie jest. W tym punkcie jego •tanowidMCąuco-wicie rozmijało się z kształtującym empirycznym.
samym czasie funkcjonalizmem, który odnawia! — krytykowany właśnie przez autora
Wstępu do socjologii - paradygmat organicys-
tyczny. „Kultura zbiorowości ludzkiej —— pisał Znaniecki — sama przez się nie stanowi organicznej jedności” **. To prawda, że każda „świadoma siebie zbiorowość” stara się bardziej lub mniej skutecznie taką jedność wytworzyć, nigdy i nigdzie jednak nie staje się ona faktem
Znaniecki był nawet skłonny sądzić, iż w miarę rozwoju cywilizacyjnego rośnie niezależność poszczególnych systemów kulturowych. „Im niżej stoi zbiorowisko ludzkie, tym większą na ogół zależność wzajemna (...) pomiędzy reli-gią, wiedzą, sztuką, techniką, ustrojem ekonomicznym i politycznym, a zarazem tym mniej spoistości i wewnętrznej doskonałości budowy znajdujemy na ogół w każdym z odnośnych systemów z osobna” **. Trudno jednak powiedzieć, czy dezintegrację kultury współczesnej Znaniecki uważał za Jeden z symptomów jej -
niewątpliwego w jego oczach - kryzysu. Jego
studia na temat rozwoju nauki przemawiają raczej przeciwko takiemu domniemaniu.
Ściśle rzecz biorąc, zależność pomiędzy różnymi systemami kulturowymi, jeżeli nawet ma miejsce, nie jest zależnością pomiędzy systemami. te bowiem są ei definitione pozbawione zdolności wpływania wzajemnie na siebie. To. co możemy mieć na myśli, mówiąc o jedności kultury, wytwarza się wyłącznie na poziomie doświadczenia i działalności jednostek, które nieuchronnie uczestniczą równocześnie w wielu różnych systemach kulturowych. Jak pisze Znaniecki: „Faktycznie to nie systemy kulturalne wpływają na siebie, lecz działalność ludzka wpływa na nie. tym samym łącząc je ze sobą (...) Słowem, związek systemów kulturalnych