czych, studenckich i gimnazjalnych. Żandarmeria zaostrzała czujność. 28 września aresztowany został w Warszawie poddany austriacki, litograf Karol Postoi. „Doprowadzony do Zarządu Żandarmerii, został jeszcze tego samego dnia rozpoznany jako poszukiwany od 1878 r. wybitny rewolucjonista Ludwik Waryński”. Miesiąc później, dzięki pomocy donosicieli, za kratami znalazł się prawie cały aktyw partyjnych kółek robotniczych. W połowie listopada w Warszawie znajdowano naklejane na murach, rozrzucane przed fabrykami, na chodnikach, w kościołach odezwy Komitetu Robotniczego, kończące się słowami: „na zdrajców i ciemiężycieli sztylet przygotowujemy!”41. Ostrzeżenie nie było na wiatr: rozpoczęły się zamachy na prowokatorów. O „Proletariacie” było głucho w gazetach, głośno na mieście. Wiadomo było, że kierują nim młodzi, wykształceni, inteligentni działacze. 15 grudnia redagowana przez Mścisława Godlewskiego „Niwa” zamieszcza artykuł wstępny- pt. Proletaryai naukowy.
& W treści swej artykuł ten, którego autorstwo przypisuje się Teodorowi Jeske-Chpińskiemu, nie zawierał niemal nic, czego by dziesiątki już razy przedtem nie pisali postępowi organicznicy. W części krytycznej udzielał tej samej przestrogi młodzieży, która ze źle pojętej ambicji i z fałszywej rachuby, za cenę własnego zdrowia i poniżenia, a kosztem wyrzeczeń całej rodziny pcha się na studia w nadziei na przyszłe lukratywne honoraria doktora lub mecenasa, choć przecież dochody te — w większości wypadków — „nie równają się nawet procentowi od kapitału, włożonego w mozolne, długoletnie kształcenie się”. W części pozytywnej przypominał, że „na każdym kroku braknie nam ludzi fachowych”, że krajowi potrzebny jest ,zdolny technik, rzemieślnik, kupiec, przemysłowiec i rolnik”. Jak widać — nieomal antologia cytatów z Prusa, Orzeszkowej, Świętochowskiego! Odmienny był tylko ton tego artykułu: drażniący ton pańskiego protekcjona-lizmu, by nie rzec — pogardy dla hołoty. Choiński zezwalał bowiem na wyższe kształcenie sie tym, co maja na to środki i tym,~ćć> uczą sie z zamiłowania, a nie dla kariery. Tymczasem „każdy woła tylko: nauki!, nauki! czy stróż, czy woźny, czy rzemieślnik, czy ekonom”. Ale przecież i Prus — choć o pańskość nikt go nie posądzał — odradzał studia właśnie „niezamożnej” młodzieży.
Tytuł artykułu też nie był, jak wiemy, niczym nowym. Ale
250
.966. s. 285. 301-902.
w grudniu 1883 roku tytuł ten brzmiał inaczej niż dawniej. Brzmiał — jak denuncjacja. Zwłaszcza, że w tekście znalazła się mimochodem rzucona uwaga, iż z wykolejonych, niedouczonych gimnazistów i studentów rekrutują się zwykle malkontenci najrozmaitszych gatunków i kierunków4.
Jeżeli ten właśnie artykuł wywołał gwałtowne sprzeciwy, todlatego zapewne, że ukazał się w piśmie, które było już wówczas organem odradzającego się ziemiańskiego konserwatyzmu i ugody, i że ukazał się w tym akurat momencie. Wprawdzie jeden tylko Bronisław Białobłocki w „Przeglądzie Tygodniowym” przemycił wyraźną aluzję
0 zbieżności przestróg „Niwy” i „Moskowskich Wiedomosti”, jednak wszyscy polemiści zdawali się mniej lub bardziej świadomi tych politycznych podtekstów.
Kraszewski w korespondencji z Drezna do „Biesiady Literackiej” uznar artykuł „Niwy” — nie bez przesady — za „propagandę obskurantyzmu” i za maltuzjanizm zastosowany do wykształcenia. Nauki —twierdził —nigdy nie może być za wiele, proletariat zaś rodzi się nie z nadmiaru wykształcenia, lecz z wygórowanych wymagań absolwentów:) wszak nawet po skończeniu studiów w braku innego | zajęcia można udać się do rzemiosiaj Sposobem zapobieżenia „hyper- ] produkcji inteligencji” tudzież „fałszywym radykalizmem i niecierpliwemu targaniu się przeciwko porządkowi” jest chrześcijański altruizm
1 „zasiedlanie pustkowia, niesienie światła tam, gdzie go nie ma’ . Sędziwego pisarza wspierał redaktor „Biesiady”, Władysław Maleszę wsk i. oburzając się na sam wyraz „proletariat” i uznając autora z „Niwy” za obrońcę przywilejów ludzi bogatych. „Ludzi z wyższem wykształceniem i ze średniem i z elementarnem mamy mało, żal mało! — wołał — wszędzie zaczynamy dopiero chodzić — a już nam nogi pętają! Niech się uczy biedny i bogaty”. Albowiem „najłatwiej! zniweczyć społeczeństwo lękające się światła [...] a łaknące tylko tłusto jeść i spokojnie spać”44.
W podobnym duchu zabrał głos Adolf Dygasiński w „Przeglądzie Tygodniowym”. Była to zaskakująca wolta. Czołowy pisarz pozytywistycznego obozu samo istnienie „proletariatu naukowego” między bajki wkładał: „Gdzież to u nas jest przeludnienie ludźmi naukowymi?
251
(T. Jedte-Ch«as3aJ, Prąlnaryat „Kiwa**, t. XXIV, UD, s. 881-838.
J. I. Kitszewib, Listy ą zakątka, „Biesiada litenda* 1884, s. 35—22.
(W. Malcizewski), Pnlttoiyot mtmkany, „Bwłiarta LuetackaT 1554, t. 93-99.