. Gofred, •
Lecz mieszkasz miedzy chóry niebieskimi Z gwiazd nieśmiertelnych w uwitej koronie — Ty sama władni piersiami moimi,
Ty daj głos pieśni! A jeśli przy stronie Prawdzie gdzie jakiej ozdoby przydawam, Niech Twej niełaski za to nie uzna wam.
Wiesz, że za światem wszyscy tam bieżemy, Gdzie więcej Parnas leje swej słodkości,
I prawdę pręcej w ludzie więc wmówiemy, Kiedy rym miękki doda jej wdzięczności. Tak schorzałemu dziecięciu kładziemy Na brzeg u kubka różne łagodności:
To gorzki napój pije oszukane,
Żywot i zdrowie biorąc pożądane.
Ty, cny Alfonsie, coś do bezpiecznego Portu w złą chwilę łódź mą nakierował I tylko co już nie pogrążonego Sameś wydźwignął i sameś ratował:
Nie broń tym kartom czoła wesołego, Które-m ci jako ślub jaki zgotował.
Z czasem cię głosić będzie ponno jeszcze, Co cię ledwie tknie teraz, pióro wieszcze.
Słuszna, jeśli się kiedy chrześcijaństwo, Uspokoiwszy wnętrzne nienawiści,
Wodą i lądem ruszy na pogaństwo, Niesprawiedliwe odjąć mu korzyści —
Aby cię sobie wzięło na hetmaństwo Ziemią lub morzem; czego-ć życzem wszyscy. Tymczasem słuchaj, o naśladowniku Gofreda, a wczas gotuj się do szyku.
Szósty rok mijał, jako ku wschodowi Chrześcijańskie się wojsko wyprawiło. Nicea zdzierżeć nie mogła szturmowi, Antyjochijej fortelem dobyło,
Którą przeciwko możnemu Persowi Wygraną w polu bitwą obroniło. Potem Tortozę wziąwszy, miejsce dało Zimie i roku nowego czekało.
Już też i zima, w którą odpoczywa Miecz wojny chciwy, prędko schodzić miała, Kiedy Eóg wieczny z nieba, gdzie przebywa, Co jaśniejszego (co od gwiazd bez mała Jest tak wysokie i podobno zbywa,
Jako się nisko ziemia na dół dała)
Spuścił wzrok z góry i we mgnieniu oka Wszytko, co świat ma, obejźrzał z wysoka.
Obejźrzał wszystko i w Syryjej święte Na chrześcijańskie oko skłonił pany