32 LOSY PASIERBÓW
szufla niedopałki papierosów. Dalej stały furgony na mięso.
Przyjaciele rozejrzeli się uważnie, zapalili dla zebrania myśli papierosy i ruszyli do pana w kitlu.
— Senior, my trawachu — rzekł Dubownik, uchylając kapelusza.
— A la una! — burknął mulat gniewnie.
Interesanci spojrzeli po sobie pytająco.
— Venga a la una! — powtórzył dryblas głośniej, podnosząc palec do góry.
— Zdaje się mówi nam, że tylko jednego się potrzebuje — wpadł na domysł Kozyr.
— Ja to samo pomyślałem — zgodził się Zygmunt. — Syp, bracie.
— Nie gadaj głupstw. Tobie się należy. Ja mogę miesiąc i dwa żyć bez pracy. Nie marudź, syp!
Zygmunt dobył drżącą ze wzruszenia ręką paszport i wskazawszy na siebie palcem, sunął mulatowi pod nos dokument.
— Te digo a la una! — wrzasnął zniecierpliwiony mulat i pchnął brutalnie od siebie natręta. — Fuera de ac&! Fuera!...
Chłopom głupio się zrobiło. Wylękli 1 oburzeni na brutala odsunęli się kilkanaście kroków w tył i stali bezradni.
Operujący pobok śmieciarz przyglądał się uważnie interesantom.
— Wy ruskie, bratuszka? — zagadnął.
— Nie, Polacy.
— A, to za jedno. Iskate rauty?
— Tak, ale nie rozumiemy co ta cholera bełkocze.
— On wam każe, da pryjdiete tukaj na per-wyj czas. Roźbiratie?
— Rozbiramy i dziękujemy ci człowiecze.
Postali chwilę i odeszli. Kozyr pomstował na
mulata:
losy pasierbów _ Bestia dzika! Tylko 'łomem przez gl°»|
" M-— P'1™1
ciebie. Ja bym tego nle .^y0 braciszku Groż-
„a pierwszą, to znaczy się, ze praca Jest. Po ' " Postanowm Cnle wtacaC do hotelu^aby się
nle spóźnić naSLTkaW ^“5a» 'Skaml, w spotkanej restauracji y tvhtiv bvlv
Okolica była wybitnie robotnica. Do
parterowe często £ Jtwie a„
**££? raźny wozy na “£
były jak smoki, po cztery i sześć sztuk w je nym zaprzęgu, a wozy huśtały się na jednej osi
Pierwsza za dwadzieścia była, gdy powrócili ,„3 ku swemu zmartwieniu przy bra-^mieiscu mulata znaleźli już innego u^edmka w białym kitlu. Na prawo od bramy
gromadził się szerokim półkolem.^Tieto'-mniej dwustu mężczyzn, napierając ku zelaz
^WoberSelionycrzmian na placu Zmusze:
ni byli szukać u kogoś informacji. Sun^c wzro kiem po tłumie spostrzegli, ze wysoki o lilii ternym spojrzeniu młodzian daje znaki, y P -
de!!USzkaUnownTUpanowie zapewne z turystyki?
S panię1*—11 odparł Zygmunt, me zdając sobie sprawy z szyderstwa.